czwartek, 26 grudnia 2013

Witam wszystkich;)

       . Hej :) ( po raz ostatni) . ; ( Oj długo mnie tutaj nie było. Mam dla Was nie za bardzo fajna informacje.  Niestety nie dodam tutaj już żadnego rozdziału. Miałam zamiar dokończyć tego bloga, ale niestety mój komputer się zepsuł, a tam miałam napisane to opowiadanie. I wszystko znikło.; (  Nie będę go pisała drugi raz bo to nie ma sensu. Z reszta i tak tu mało kto zaglądał, więc pewnie Wam wszystko jedno.
      Dlatego chciałam się z Wami pożegnać. Z tymi osobami co czytały mojego bloga. Dziękuje Wam bardzo. Nie wiem ile Was było, i czy w ogóle ktoś był.  Jeżeli tak to bardzo dziękuje. 
Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość. Mam nadzieję, że dla Was lepsza ; ). W najbliższym czasie będę zakładała drugiego bloga. Również o The Wanted. jeszcze nie wiem kiedy powstanie, ale już serdecznie Was do niego zapraszam. Gdy go założę to wkleję tutaj linka, byście mogły na niego wejść. 
Jeszcze raz Wam dziękuje i do zobaczenia (mam nadzieję) : )
Joasia

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 10

Stałam przed domem. I bałam się nacisnąć dzwonek. Moja mama mnie zatłucze. Na dodatek zapomniałam wziąć ze sobą kluczy, a mój tata pewnie już śpi. No ale niestety musiałam zadzwonić.  
Nacisnęłam dzwonek. Po chwili drzwi się otworzyły. Moja mam się w ogóle do mnie nie odzywała. Weszłam do środka, zdjęłam buty i kurtkę. I pobiegłam na górę do swojego pokoju. Już miałam do niego wchodzić, ale mama mnie zawołał, abym przyszła do kuchni. Przez całą drogę po schodach zastanawiałam się co powiem mamie. I jak ją przeprosze, za to, że znowu nie dałam jej znaku życia.
I to kolejny raz. Ale co ja za to mogę, że zasnęłam. No tak mogłam uprzedzić rodziców, że po szkole pojadę domowego chłopaka. Moja winna. Gdy byłam już na dole, w przedpokoju wziełam głęboki oddech i weszłam do kuchni. Nieśmiało zaczęłam rozmowę.
- Mamo, przepraszam, że nie zadzwoniłam. Ale byłam bardzo zmęczona. Zasnęłam u Nathana.
- Znowu to samo. Mogłaś przynajmniej zadzwonić. Nawet nie wiedziałam, gdzie jesteś. Chociaż mogłam się domyślić….
- Tak, wiem, przepraszam. Wiem, że znowu was zawiodłam. Ale mam za sobą bardzo cięzki dzień. Zrozum mnie.
- Chciałabym, ale musisz również nas zrozumiec. Nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwiliśmy. Nathalie odkąd spotykasz się Nathanem zapominasz o całym świecie. Ciągle nie ma Cię w domu. To nie tak, że się nie cieszę, że kogoś masz. Po prostu uważam, że za mało czasu spędzasz w domu.
- Tak, wiem. Mamo naprawdę przepraszam. Bardzo Cię przepraszam.
Szczerze myślałm, że moja mama mnie okrzyczy, że znowu wracam pózno. A tak naprawdę spokojnie ze mną rozmawiała.Za to jej z całego serca dziękuje. Nie zniosłabym kłótni z rodzicami. Nie teraz. Kiedy wszystko mi się sypie na głowę. Tak dokładnie wszystko. Bo Amy jest dla mnie bardzo ważna. To jest moja przyjacióła. Nie wyobrażam sobie, że możemy się już nigdy do siebie nie odezwać. To mnie przeraża. Chociaż czasami czułam, że przyjazni się ze mną tylko z litości.To i tak wiedziałam, że mogę na nią liczyć. Chciałam już wrócić do swojego pokoju, jednak mama mnie jeszcze zatrzymała.
- Nathali...zaczekaj jeszcze na moment. Chciałabym jeszcze z tobą porozmawiać... nie miałam zielonego pojęcia o czym chce ze mną rozmawiać.
- Tak mamo, a o czym dokładniej? – pytałam troszeczkę podenerwowana. Ostatnio zachowuję się dziwnie. Chodzę przygnębiona. Mogła to zauważyć. A ja nie chce ją martwić moimi problemami.
- Bardzo się o ciebie martwię. Widzę, że coś jest nie tak. Stało się coś? – Czyli jednak dobrze myślałam.
- Nic się nie stało. Wszystko w porządku.
- Na pewno?
- Na pewno mamo. - kłamałam jej w żywe oczy. Ale nie na prawdę nie chciałam obarczać moimi problemami. Moja mama wcale nie ma lekko.
- No dobrze, ale pamiętaj, że jakby coś się działo, zawsze możesz do mnie przyjść i porozmawiać
- Tak. Wiem mamo. Dziękuje za wszystko. I za to, że nie jesteś na mnie zła. Pójdę, już do siebie. Naprawdę padam z nóg.
Nie chciałam, aby mama zatrzymywała mnie po raz kolejny. Więc szybko pobiegłam do pokoju. Zabrałam z półki piżame i pobiegłam do łazienki. Bardzo zaskoczyła mnie rozmowa z moją mamą. Jest naprawdę kochana. Zawsze się o mnie martwi. Wiem, że mogę jej wszystko powiedzieć. Ona zawsze mi doradzi, pomoże. Tylko tym razem nie chciałam aby martwiła się razem ze mną. Może pózniej jak się trochę sama uspokoję to opowiem wszystko co się stało. Po krótkiej kąpieli od razu położyłam się do łóżka. Było już po północy. Wzięłam do ręki telefon, aby napisać Nathanowi „Dobranoc”. W tym momencie mi się coś przypomniało. Przecież napisałam Amy wiadomość. W tego wszystkiego zapomniałam o tak ważnej rzeczy. Ale niestety ona nie odpisała. Po kilki minutach dostałam wiadomość. Od Nathana. „Dobranoc skarbie. Nie martw się wszystko się ułoży:*” Od razu zrobiło mi się lepiej na sercu.
Nie mogłam zasnąć. Głowa mnie bolała. Przewracałam się z boku na bok. Dochodziła 2 w nocy. Wstałam w łóżka i zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam apteczkę. Wzięłam jakieś proszki od bólu głowy. Zrobiłam sobie herbatę. I z powrotem poszłam do swojego pokoju. Położyłam się. Tabletki mi pomogły. Od razu zasnęłam. Jednak nie na długo.
Niestety. Co półgodziny się budziłam.... Dopiero nad ranem koło 5 zasnęłam w twardy sen.
Zadzwonił budzik. A ja aż podskoczyłam na łóżku. Dochodziła 7. Próbowałam wstać z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie i strasznie zle się czułam. Powoli zwlekłam się z łóżka Z racji, że nie posiadam szlafroku ubrałam bluzę i zeszłam na dół do salonu. Rodzice już jedli śniadanie. Znaczy mama, bo tata pojechał do pracy.
- Cześć mamo.
- Cześć córciu. Jak się spało? Na która masz dzisiaj do szkoły? Mam Cię odwieść czy się przejdziesz?
- Mamo, musisz zadawać tyle pytań za pierwszym razem?...- zapytałam zirytowana, po czym usiadłam na kanapie. – Zle spałam, głowa mnie boli i w ogóle zle się czuje. – powiedziałąkładąc się na sofie.
- Dziecko ty masz gorączke. – powiedziała moja mama sprawdzając moje czoło. - Poczekaj przyniosę ci termomert, zmierzysz sobie temperaturę.
Nie zdołałam nic powiedzieć, bo mama pobiegła szukać termometru. Czułam się potwornie. Byłam słaba, a głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Wygląda no to, ze dzisiaj zostane w domu. Może to i lepiej. Przynajmniej nie spotkam się z Amy. Ona i tak nie chce mnie widzieć. Nawet nie wiem co bym miała jej jeszcze powiedzieć. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Co mam zrobić? Jestem bezradna....Moje krótkie przemyślenia przerwała moja mama, dając mi termometr, mówiąc aby zmierzyła sobie temperature. Przypuszczenie mojej mamy się potwierdziły. Faktycznie miałam gorączkę i to nie taką mała., gdyż termometr wskazywał 38.7.
- No pięknie Nathalie. Gdzieś ty się tak rozchorowała. Zostajesz w domu. Idz do swojego pokoju do łóżka. Przyniosę ci tabletki, i śniadanie.- Posłusznie zrobiłam tak jak mi mama kazała. Wejście po schodach zajęło mi chyba 5 min. Co zwykle zajmuje mi 15 sekund. Mama przyniosła mi tabletki, na zbicie gorączki i śniadanie, ale nie byłam głodna, więc nic nie zjadłam. Zasnęłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka:) Co tam u Was? Nowy rok szkolny? Cieszycie się?  Raczej nie, a przynajmniej ja się nie cieszę. Kolejny rozdział...taki kiepskawy trochę...Przepraszam za błędy, a pewnie jest ich sporo, bo nie umiemj tak dobrze pisać. Oki to tyle. Do następnego:)

PS. Gdybym mogła Was poprosić abyście skomentowali. Chce wiedzieć kto to w ogóle czyta.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 9: Spózniona, niewyspana, zmartwiona...


Rozdział IX

Rano obudziłam się na kanapie. W salonie. To nie był dobry pomysł aby spać na kanapie. W ogóle się nie wyspałam i wszystko mnie boli. Zerknęłam na zegarek. O nie!!!! 7.30. Za pół godziny powinnam być w szkole. Ciekawe jak się tam dostane. Nie zdąże na autobus. Przecież w 5 min się nie wyrobie. Na moje nieszczęście, maja mama musiała iść dzisiaj wcześnie do pracy. I co ja teraz zrobię. Szybko wzięłam telefon i zadzwoniłam do Nathan, by podwiózł mnie do szkoły. Całe szczęście był w domu. Szybko się umyłam, ubrałam, włosy spięłam w luzny kok. 10 minut pózniej Nathan przyjechał. Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania. Ubrałam buty, wzięłam swoją torbę i mogłam wychodzić z domu. Była 7: 55 no cóż trudno spóznię się. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
- Kochanie co się stało? Dlaczego zaspałaś.?
- Położyłam się wczoraj na kanapie w salonie. Nie miałam przy sobie budzika.- mówiłam poddenerwowana.
- Ej, Nathalie spokojnie, za chwilkę będziemy na miejscu.
- Tak wiem. Nie martwię się spóznieniem. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Ja po prostu....
- To przez wczorajszy dzień, prawda?
- Tak, ale nie chce o tym teraz gadać.
- No dobrze, jak chcesz. A może spotkamy się dzisiaj. O której kończysz lekcje?
- Pózno. O 15 30.
- No to czekaj na mnie przed szkołą
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł. Wszyscy nas zobaczą. A nie chce tego, po tym co się wczoraj wydarzyło. Zaczekaj na parkingu.
- No dobrze. Co się wczoraj wydarzyło? Zaczynam się o Ciebie bać?
- Potem Ci powiem. I nie martw się.
Do końca drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Gdy dojechaliśmy na miejsce. Pożegnałam się z Nathanem. A on pocałował mnie w policzek. A ja tylko mocno się w niego wtuliłam. Najchętniej zostałabym w tym uścisku, ale niestety musiałam iść.
- Wiesz nie wiem o co chodzi, ale uwierz mi wszystko na pewno się ułoży. Miłego dnia.
- Dziękuje. Jesteś kochany. Pa.
- Pa. Do zobaczenia po południu.
 Wyszłam z auta i udałam się do szkoły. Popatrzyłam na zegarek. No tak 10 po 8. Muszę się śpieszyć jeszcze mam 5 min, aby mi nie wpisali nieobecności. Szybo się przebrałam i pobiegła do klasy. Nie chciałam tam wchodzić jak wszyscy patrzą, nawet nie wiedziałam gdzie będę miała usiąść. Jak ja nie lubiłam takich niezręcznych sytuacji.
Zapukałam i weszłam.
- Dzień Dobry, przepraszam za spóznienie, ale zaspałam.- Wyjaśniłam i rozejrzałam się po klasie.
- Dobrze. Usiądz na swoim miejscu Nathalie. 
No tak na swoim miejscu to ja ma pewno nie usiądę. Tak jak mówiłam było zajęte. Amy już znalazła sobie zastępstwo za mnie. Usiadłam więc w ostatniej ławce pod oknem. Wyciągnęłam zeszyt i cos do pisania, aby zanotować temat. Następnie próbowałam słuchać co mówi pani, ale nie mogłam się skupić. Byłam taka nie wyspana. Chociaż się spózniłam, lekcja strasznie się ciągneła. Az wkońcu usłyszałam dzwonek. Zbawienie-pomyślałam. Wziełam swoją torbę i wyszłam na korytarz. Amy wyszła wcześniej, niż ja. Próbowałam ją dogonić, ale nie udało mi się. Widziałam jak przede mną ucieka. Praktycznie nie dziwię się jej. Gdybym była na jej miejscu pewnie tez bym się tak zachowała. Ale myślałam, że tak będzie lepiej jak jej nie powiem. Widocznie się pomyliłam. Szłam wzdłuż korytarza. Na końcu usiadłam na ławeczce. Wyciągnęłam słuchawki z torby i włączyłam sobie muzykę.  Nie miałam z kim gadać. Tak bardzo mi tego brakowało. Co prawda byłam typem samotnika. Nie miałam wielu przyjaciół. Właściwie to ja wcale nie mam przyjaciół oprócz Amy. No ale teraz to już w ogóle. Oh tak bardzo boje się, że mogę stracić najlepszą przyjaciółkę. To prawda, że często się kłóciłyśmy. Ale jednak Amy jest moją najlepszą przyjaciółką. Jedyną bliską mi osobę. Oprócz Nathana oczywiście. Cały dzień ciągnął się nieubłagalnie. Każdą przerwę spędzałam tak jak tą pierwszą. Gdy zadzwoniła dzwonek na ostatniej lekcji, podeszłam do Amy.
- Amy, możemy porozmawiać?  - zapytałam , ale ona zignorował mnie.
To jeszcze bardziej sprawiło przygnębienie. No ale czego mogłam się spodziewać. Skoro wczoraj mnie olała, to dlaczego dzisiaj miałaby postąpić inaczej.
Wyszłam ze szkoły, i już miałam iść w stronę przystanku autobusowego, ale przypomniało mi się , że po lekcjach miałam się spotkać z Nathanem. Miał czekać an parkingu. Poszłam tam , ale niestety, chyba zapomniał. Nie było go. Zadzwoniłam do niego aby dowiedzieć się co się stało
-Hej. Stało się... -przerwał mi Nath
- Przepraszam, zaraz będę. Korki w mieście.
- Oki. Czekam.
Rozłączyłam się.  Z niecierpliwością czekałam na Nathana. Usiadłam na krawężniku. Wyjełam ze swojej torby mp3i włączyłam muzyke. Kolejny raz dzisiaj. No ale cóż innego miałam robić. Zanim Nathan przyjechał minęło 10 min. Wysiadł z auta i podszedł do mnie. O nic nie pytał. Tylkopodałmi rękę, abym mogła wstać. Pocałował mnie w policzek i przytul. Bardzo mocno mnie przytul. Chyba widział, że jestem przygnębiona. Wiedział, że tego potrzebuje. Nadal nic nie mówiliśmy. Czasami brak słów wyraża więcej niż wielogodzinne rozmowy. Po prostu wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy z szkolnego parkingu.
-Dziękuje Ci. – powiedziałam. Tak bardzo wiedział, jak mnie uspokoić. Co prawda nic nie robił. Ale po prostu był. Samą osobą sprawiał, że czułam się lepiej. Nathan położył rękę na moim kolanie i uśmiechnął się do mnie.
-Wiesz, że nie masz za co dziękowac. Zwłaszcza, jeżeli nic nie zrobiłem.
-Ależ zrobiłeś. I to dużo….Po prostu jesteś tutaj ze mną i o nic nie pytasz. – 
- No to gdzie chcesz jechać? –spytał Nathan po dość długiej chwili.
- Nie wiem... nie mam ochoty aby gdzieś wychodzić. Może po prostu pojedzmy do ciebie. Chce odpocząć.
 -Jak sobie życzysz. Tylko nie wiem czy u mnie w mieszkaniu odpoczniesz wszyscy są w domu...A wiesz jak to jest jak cała 5 siedzi i się nudzi przed tv.
 Nic nie szkodzi. Nie musimy siedzieć w salonie. Możemy pójść do twojego pokoju. Tylko...Po prostu chce być z dala od problemów.
- No dobrze. Ale może wcześniej skoczymy po jakieś jedzienie. Pewnie jesteś głodna, a ja nie mam nic ciekawego w lodowce.
 - Dobrze. Jak chcesz. Ja i tak nie jestem głodna.
Pojechaliśmy do Macdonalda.  Nathan poszedł po jedzenie, a ja zostałam w aucie. Nie miałam najmniejszej ochoty, aby gdzieś wychodzić. Nawet do Macdonalda. 10 min pózniej byliśmy już w drodze do domu Natha. Jechaliśmy w ciszy. Przez całą droge rozmyslałam, co bym mogła zrobic, aby Amy mi wybaczyła. Nie miałam żadnego pomysłu. Więc po prostu postanowiłam napisać do niej sms. Może to i głupie. Ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Chciałam jej powiedzieć co czuję, dlaczego tak zrobiłam, i ja za to przeprosić. Po raz kolejny.  Taaa, wiem kiepskie. Przecież ona może go nawet nie przeczytać. Ale musze spróbować. Gdy dojechaliśmy na miejsce była godzina 16. Postanowiłam, że napiszę do niej pózniej, gdyż wiedziałam , że teraz nie ma czasu. O tej porze ma zajęcia taneczne. Nathan otworzył dzwi do mieszkania. W przedpokoju rozebraliśmy się. i weszliśmy do salonu…  To co tam zobaczyłam przeraziło mnie….. a mianowicie...bałagan... Nie wiedziałam gdzie mam nogi postawić. Po podłodze walało się pełno butelek po piwie. Puste paczki po chipsach i popcornie. I w całym domu unosił się dym od papierosów. Było mi nie dobrze. Jak ja nienawidzę  papierosów. A to tutaj myślałam, że troche odpocznę. Myliłam się. Nathan miał rację, że to nie jest najlepsze miejsce do odpoczynku. Ale jakoś będę musiał wytrzymać. Nathan nic mi nie mówił, że wczoraj zabalowali. Byłam na niego trochę wściekła. No ale coż. Może Nathan wcale z nimi nie pił. W co wątpie.
- Mówiłem Wam, żebyście posprzątali. A wy jak zwykle wolicie siedzieć w tym bałaganie. Wiecie, że sprzataczka przychodzi dopiero po jutrze.
-  Oj nie czepiaj się...- powiedział Siva
- I nie krzycz tak. Głowa mi pęka – to powiedział Tom, no tak któż by inny.
- Gdybyście tyle wczoraj nie wypili, teraz by Was głowa nie bolała....Nathalie chodz. Idz do mojego pokoju. Zaraz do Ciebie przyjdę. - tym razem zwrócił się do mnie. I nie krzyczał już tak bardzo jak na chłopaków.
- Dobrze.
- O Nathalie. Nie wiedzieliśmy, że tutaj jesteś- tym razem odezwał się Max. - Hej. Co tam słychać? -zapytał
- Hej – powiedzieli pozostali członkowie zespołu.
- Część. Nic specjalnego.- Nie miałam ochoty wdawać się w dłuższą rozmowę.  Więc Szybko pobiegłam do pokoju mojego chłopaka.
Słyszałam jak jeszcze co za mną wołali, ale nie zwracałam no to uwagi. Weszłam do jego pokoju. Uwielbiałam tam przebywać. Jego pokój był przepiękny. Bardzo duży. Podzielony na dwie strony. Sypialnia i tak jakby mini pokój gościnny. Oczywiście przy drzwiach balkonowych stał biały fortepian. Tak. Ten pokój zdecydowanie do mnie przemawia. Położyłam się na łóżku. Byłam tak bardzo zmęczona. Prawie bym zasnęła, ale właśnie Nathan wszedł do pokoju. Nic się nie odzywał. Położył na stoliku jedzienie, które wcześniej kupił w Macdonaldzie. Frytki, hamburgery. Cole...same fast foody. Bardzo rzadko kiedy jem takie rzeczy. Moja mama uważa, że nie powinnam jeść fastfoodów bo są nie zdrowe.. Troche się z nią zgodzam, ale głównie dlatego, że mają dużo kalori.  A ja chce utrzymać moje ciało w jak najlepszym stanie. Jednak czasami nie za szkodzi zjeść czegoś niezdrowego. Tylko nie dzisiaj. Dzisiaj to ja nie mam na nic ochoty.  
- Jak się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej. - Nathan usiadł obok mnie na łóżku.
- Dobrze....Chociaż właściwie to zle. Boli mnie głowa, jestem strasznie zmęczona. Najchętniej to położyłabym się spać.
- Noto zaraz się położysz. Ale najpierw coś zjesz. Chodz. - podał mi ręke - Pewnie nic nie jadłaś w szkole. I dziwisz się, że jesteś słaba.- pociągnął mnie do stolika. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam wstać. Prędzej czy pózniej zaciągnął by mnie siłą.
- Kochanie, przepraszam, ale ja nie będę jadła. Nie mam ochoty.
- Musisz coś zjeść. Nie wyglądasz za dobrze. Nathalie, martwię się o Ciebie. Nigdy się tak nie zachowywałaś. Jeszcze ta dzisiejsza nasza rozmowa. Naprawdę boje się, że dzieje się coś złego.
- Tak wiem, że cię wystraszyłam. Zaraz ci wszystko opowiem. Chociaż tak naprawdę nie wiem od czego zacząć.
- Zacznij od jedzenia. Bo wystygnie. Jak zjesz to na spokojnie porozmawiamy.
- Ale Nathan….
- Nie ma żadnego ale...Masz zjeść i koniec kropka. Spójrz na siebie. Jesteś blada jak ściana. Za chwile, się przewrócisz, a tego byśmy nie chcieli...prawda? –skinęłam głową. -  Wiec, proszę cię, zjedz..
- A co jeżeli nie zjem?
- Będę zmuszony sam Cię nakarmić. Więc wybieraj?
- Wiesz chyba wybiorę pierwsza opcję.
Posłusznie usiadłam do stołu. I tak nie zjadłam wszystkiego, za co Nathan był bardzo zły...no cóz.. Przeciez na siłę nie zjem. No ale jemu to nie przemówisz. Jak sobie cos ubzdura, to tak musi być...Przez ten czas kiedy jedliśmy nasz obiad (o ile hamburgery można nazwać obiadem) zrobiłam się troszeczkę weselsza. Opowiadał mi jak minął jego dzien. No i wytłumaczył się z wczorajszej imprezy. Właściwie to oglądali tylko mecz. No ale cóż, u nich oglądanie meczy kończy się imprezą.  Jak się okazało Nathan faktycznie nie był pijany. Wypił tylko jedno piwo dla towarzystwa. Przynajmniej tak mi powiedziedział. Mam nadzieję ,że mnie nie okłamał.
- W końcu się uśmiechnełaś. Nie lubie jak jesteś smutna.
- Tak...Chyba pierwszy raz dzisiaj.              
- No opowiesz mi co się stało. jeżeli nie. Zrozumiem to.
- Nie. Chce Ci o tym powiedzec. Może pomyślisz, że to nic takiego. Ale dla mnie to bardzo wazne.
- Dobrze. Zamieniam się w słuch.
-  A więc..Miałeś racje.... Amy dowiedziała, się  ze jesteśmy razem...- wszystko mu opowiedziałam, ze szczegółami. Co działo się przez ostatni dzień. Znowu posmutniałam. Pojedyncze łzy spływały mi po policzkach.
- Nathali, nie martw się. Na pewno da się to jakoś załatwić. Przecież nie może się na ciebie złościć całe wieki. Na pewno jej przejdzie.
- Nie. Nie znasz jej...Tak bardzo się boje, że nasza przyjaźń się skończy. Przez moją głupotę. Dlaczego jej nie powiedziałam- zaczełam krzyczec na cały pokoj. Byłam taka zła. Nie wiedziała co mam ze sobą zrobić. Nathan próbował mnie uspokoić, ale na nic. Nadal krzyczałam , byłam zrozpaczona.
Zostałam sama w pokoju. Nathan musiał zejść na dół, zobaczyc jak trzymają się chłopaki. No i czy posprzatali. Postanowiłam usiąsc na łózko. Wyciągłam z torebki swoja komórke. Popatrzyłam na zegarek. Było trochę przed 18. Pomyślałam, że to dobry czas aby napisac do Amy. Pół godziny temu skonczyła swoje zajęcia, więc powinna mieć czas. Mój sms brzmiał tak:

„Hej Amy. Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć. Słowa nie wyrazą jak mi przykro. Naprawdę nie chiałam. Naprawdę załuje, że Ci nie powiedziełam. Ale stan również po mojej stronie. Jak miałam Ci powiedziec, że mam chłopaka, w szczególności, że niw\m jest Nathan sykes.  Przeciez to jest szalenstwo. Bałam się, że mnie wyśmiejesz. Naprawdę nie wiem jak cię przeprosić. Więc powiem tylko PRZEPRASZAM. Wybacz.”

Długo zastanawiałam się czy to wysłac. Ale w końcu zebrałam się na odwagę i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Mineło 30 min zanim Nathan wrócił do pokoju. Zobaczył, że leże na łóżku, więc położył nie obok mnie i objął mnie w tali. A ja wtuliłam się jeszcze bardziej w niego. Powiedziałam mu, że wysłałam sms do Amy, i że mam nadzieje, że odpisze. Natham włączył radio. I w ciszy wtuleni w siebie słuchaliśmy muzyki. Przez chwile zapomniałam o całym świecie. Byłam tylko ja i on. Chłopak moich marzeń. Ciągle nie mogę uwierzyć, że to dzieje, się naprawdę. Jestem taka szczęsliwa, będąc z nim. Chciałam tylko aby to nie okazał się sen, z którego zaraz się obudzę… Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Było mi tak dobrze. Zapach jego perfum był tak wspaniały. Nie pamiętam co mi się śniło. Może to i lepiej. Pewnie jakiś koszmar, jak zwykle zresztą. Nagle, obudzł mnie dzwonek mojego telefonu. Na początku nie wiedziała co się dzieje. Przebudziłam się, a Nathan rozmawiał z kimś przez telefon. Ale chwila, czy to nie mój telefon. Dlaczego on rozmawia przez mój telefon??
- Właśnie się obudziła. Może dam ją pani do telefonu?- mówił Nathan do słuchawki.- Twoja mama dzwoni- Tym razem powiedział do mnie, i podał mi komórke. Zanim jednak zaczełam rozmawiać z moją mamą, spojrzałam na zegarek. O nie -pomyślałam. Było przed 11. No pięknie. Mama mnie zabije. Az się bałam z nią rozmawiać
- Tak mamo?
- Dlaczego nie jesteś jeszcze w domu? Dlaczego nie zadzwoniłaś, że wrócisz pózniej? - mama zaczęła zadawac tyle pytań, że nie była w stanie wszystkich zapamiętać- masz natychmiast wracac do domu. Słyszysz. Jutro szkoła, a ty się szlajasz po obcych domach. W domu porozmawiamy.
- Dobrze mamo. Będe za pół godziny. Przepraszam. - zdołaałm wydusic z siebie kilka słów i rozłączyłam się. Nie było tak zle. Mama nie krzyczała tak bardzo, ale boje się co będzie jak wrócę do domu.
- Nathan?.. Mógłbyś odwieśc mnie do domu. Zasnełam nie wiedziałam, że jest już tak pózno.
- Teraz?...Będziesz się tłuc po nocy.?
- Tak. Muszę. Obiecałam mamie, że wróce na noc. Mam pól godziny. Muszę wrócić, chociaż nie chce. Dobrze mi z Tobą, ale moja mama będzie jeszcze bardziej zła.
- No dobrze. To zbieraj się. Odwiozę Cię.
- Dziekuje.



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siema...powróciłam....na jak długo to się dopiero okaże..a jak narazie mamy rozdział 9. Zdaje mi się, że jest długi, jak na mnie. Mam nadzieję, żektoś moje badziewie przeczyta. A i jedna prosba. Jeżeli przeczytałes pozostaw po sobie komentarz. Plis. To tylko kilka sekund dla ciebie, a dla mnie dużo. Chce poznać waszą opinię. Oki. To tyle. Do następnego. Papa:)
Joasia

czwartek, 1 sierpnia 2013

Siema...Powrót??...może, może...:)

Wiecie co...Myslałam, że nie dodam już kolejneo rozdziału. Ale jednak zmieniłam zdanie. Nawet jeżeli tego nikt nie czyta...To Co z tego...Pisze to dla siebie... Wiadomo miło by było, gdybyśktoś czytałmoje wypociny....Ale nic na siłe....Ja po prostu lubie pisac( mimo iż wiem, że pisze beznadziejnie). A Zacznę na nowo publikować z cicha nadzieją, że może ktoś tu zajrzy...Może zupełnie przypadkowo ale jednak...No tozmojej strony narazie tyle...Jezeli przeczytałeś=skomentuj...
Pozdrawiam Serdecznie
Joasia

wtorek, 2 lipca 2013

Siemka wszystkim:)

Dawno tu nic nie dodwałam i raczej juz nic nie dodam. Postanowiłam zaprzestać prowadzenia tego bloga na czas nie określony(możeliwe, że na zawsze). Pewnie nie zrobi Wam to wielkiej różnicy czy będe coś pisała czy nie...Nie komentujecie, i nie wiem czy podoba Wam sie moje opowiadanie. Nawet nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta.
Wiec ja narazie mówie wszystkim papa:)

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 8 " Kłamstwo ma krótkie nogi"

Rozdział VIII

Byliśmy przed domem Nathana. Byłam bardzo szczęśliwa. Staliśmy na podwórku wtuleni i wpatrzeni w gwieździste niebo.
- Cieszę się, że Cię mam, wiesz Nathalie.- zaczął Nathan całując mnie w czoło.
- Ja też. Zrobiłabym największą głupotę, gdybym się nie zgodziła być z Tobą. Dobrze mi z Tobą. - staliśmy kilka dobrych minut przytulając się do siebie. Milczenie przerwał Nathan.
- Kocham Cię Nathalie – powiedział wpatrując się w moje oczy.
- Naprawdę?- to pierwszy raz kiedy mi to wyznał.– Ja Ciebie też kocham.
Zaczęliśmy się całować. Na początku delikatnie i powoli, z czasem coraz namiętniej. Przerywaliśmy tylko na krótki oddech. Po kilku minutach weszliśmy do domu. Ja poszłam do łazienki, a Nath do kuchni zrobić herbatę. Chwilę później byłam przy Nathanie. Podeszłam do niego, pocałowałam i zapytałam?
- To co będziemy robić?
- Może miałabyś ochotę pooglądać jakiś film?
- Znowu?...Wczoraj też oglądaliśmy tv. Mam już dość telewizji.
- No tak racja. No to zaczekaj. Włączę radio. Posłuchamy muzyki..... Usiądź na kanapie, zaraz do ciebie przyjdę.
- Dobrze. Tylko włącz jaką fajną nutkę.
Czekałam krótką chwilę. Nathan włączył moją ulubioną piosenkę. Usiadł koło mnie na kanapie, a ja oparłaś głowę o jego ramię. Czułam się jak w niebie. Niczego więcej nie pragnęłam jak tylko być z nim.
- Nathalie.- powiedział Nath
- Tak?
- Zastań na noc.
- Nie. Nie mogę u ciebie nocować każdego dnia. W ogóle jutro szkoła. No i moi rodzice będą źli. Nie chce się z nimi kłócić.
- Oj no weź. Nie daj się prosić. Zadzwoń do nich i powiedz, że będziesz u mnie nocowała.
- Nathan nie mogę. Chciałabym na prawdę. Ale dobrze wiesz, że nie mogę.
- Tego to tak naprawdę nie wiesz. Skąd możesz wiedzieć co by powiedzieli twoi rodzice, skoro do nich nie zadzwoniłaś?
- Zawsze musisz mieć na wszystko odpowiedzieć?
- Yhmmmm – i pokiwał głową.
- No dobra...zadzwonię. Ale jak będą na mnie źli, to będzie to twoja wina.
No cóż....Uległam propozycji Nathana. Całe szczęście, że lekcje zaczynałam dopiero o 10. Poszłam zadzwonić do rodziców. Bałam się tej rozmowy. Wolałam zadzwonić do mamy, bo tata by sięna pewno nie zgodził.
- Hej mamo...Mam pytanie, a właściwie prośbę, mogłabym zostać w Nathan na noc?…No po prostu, rano bym przyjechała po książki i poszłabym do szkoły....Nathan bardzo chciał, ja od samego początku mówiłam, że nie. No więc jak, mogę?...No dobrze, dziękuje. Pa - rozłączyłam się.
I z powrotem usiadłam na kanapie obok Nathana.
-Zgodzili się??
-No niestety....
-Szkoda...No to chodź odwiozę cię do domu...
-No mi też jest szkoda.- Nathan wstał z kanapy i podał mi rękę bym również mogła wstać, ale olałam go....
-Oh, Nathan, Nathan
-No co? Coś nie tak zrobiłem? -ja zaczęłam się śmiać, a on nie wiedział dlaczego. Jego mina była bezcenna.
-Nabrałam cię...zostaje...
-Co?... ale jak to??
-Żartowałam, chciałam zobaczyć jak będziesz walczył o to bym jednak została, a ty nic.
-Osz ty małpo jedna...- Natha usiadł na mnie i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam piszczeć. Pewnie mnie było słychać na całej ulicy.
-Nathan! Nie proszę... przestań. Nathan. Przestań mnie łaskotać
-Nie. Zasłużyłaś sobie. Teraz cierp.
-Ejj...To nie fair. Przestań – Moje prośby były na marne. Im więcej krzyczałam on bardziej mnie łaskotał. Jednak po pewnym czasie, chyba mu się to znudziło
-No w końcu zrozumiałeś co do ciebie mówię.
-A skąd wiesz, że ja już skończyłem? - no nie dłużej to ja już tak nie wytrzymam. Tylko Nathan miał zupełnie co innego na myśli. Gdyż zaczął mnie całować. Nie mógł tak od razu.
-Teraz lepiej?- zapytał
-O wiele- i znowu wbił się w moje usta. Z czasem pocałunki stały się coraz bardziej zachłanne. Nathan nie całował mnie już tylko w usta, ale również po szyi. Za każdym razem po moim ciele przechodziły dreszcze. Nathan zaczął ściągać moją bluzkę. Wiem do czego do mogło doprowadzić, dlatego oderwałam się od niego
-Stało się coś? -zapytał Nathan
-Nic się nie stało. Po prostu...- nie umiałam z siebie nic wykrztusić.
-Nie jesteś jeszcze gotowa, na taki wielki krok?
-Tak.- przestałam mu patrzeć w oczy. Zawstydziła mnie ta cała sytuacja.
-Ok. Rozumiem
-Nathan to nie znaczy, że...- nie zdążyłam dokończyć zdania.
-Ok. Nie musisz mi się tłumaczyć. Rozumiem.
Później nic nie mówiliśmy. Tylko słuchaliśmy muzyki, wtuleni w siebie. Po jakiś 20 minutach ciszy Nathan przerwał milczenie
- Skarbie, jeżeli chcesz to możesz iść wziąć prysznic. Ręczniki są w górnej szafce
- O dziękuje. Kochany jesteś. Tylko w czym ja będę spałą?
- Przyniosę Ci jakąś jedną z moich koszulek? Ok?
- No dobrze.
Wstałam z kanapy i udałam się do łazienki. Cały czas myślałam o tej niezręcznej sytuacji sprzed 30 min. Nie dawało mi to spokoju. Ale kąpiel dobrze mi zrobiła. Wszystkie moje rozmyślania poszły w kąt. Gdy wyszłam z łazienki i poszłam do salonu. Nathana w nim nie było. Pomyślałam, że będzie w swoim pokoju. Poszłam na górę, jednak tam też go nie było. Zaczęłam wołać po całym domu.
- Nathan!!! Gdzie jesteś?
- Tutaj jestem, na balkonie. Chodź tu do mnie.
Po chwili znalazłam się przy Nathanie. Balkon był bardzo duży. Na środku był wielki stół i krzesła. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
- Wiesz kochanie – odezwał się Nath – Ślicznie wyglądasz w tej mojej koszuli.
- Dobra, nie przesadzaj.....Wiesz? Bardzo tu ładnie. Chciałabym mieć taki balkon u mnie w pokoju. Wieczorami podziwiałabym gwiazdy. Uwielbiam patrzeć w niebo i rozmyślać.
- No to teraz masz okazje.. nie jest Ci zimno? Przyniosę Ci koc.
- Nie. Nie idź. Zostań tutaj. Nie chce, aby ta chwila się skończyła. Jest tak pięknie. Ty. Gwiazdy. Szum drzew. Nie chce tego stracić.
Byłam taka zadowolona. Ten widok. Nathan. Zawsze marzyłam o takiej chwili. Nie wiedziałam , że to się spełni. Bardzo długo siedzieliśmy na balkonie. Ja cały czas na kolanach wtulona w Nathana. W końcu postanowiliśmy wrócić do środka. Robiło się coraz zimniej. Poszliśmy do pokoju Nathana. Nie dowierzałam, że spędzam u niego drugą noc z rzędu. Nath włączył muzykę, a ja położyłam się do łózka. Po chwili Nathan usiadł obok mnie.
- Dziękuje, że jesteś. Kocham Cie Nathali. - powiedział Nath
Całując się zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Gdy obudziłam się rano, Nathana nie było przy mnie. Wstałam, poszłam do łazienki, chwilkę później zeszłam na dół do kuchni. Na stole było nagotowane śniadanie i kartkę

Witaj Kochanie, przepraszam, że nie zastałaś mnie w domu, ale z chłopakami wczesnym rankiem musieliśmy być w studiu. Nie chciałem Cię budzić tak słodko spałaś. Klucze masz na stoliku.
Twój Nathan;*

Było mi trochę smutno, że Natha mnie było przy mnie gdy się obudziła, no ale trudno. Każdy ma obowiązki. Było jakoś po 8, więc miałam jeszcze sporo czasu do pierwszej lekcji. Gdyż zaczynałam o 10. Zjadłam śniadanie przygotowane przez Nathana. Muszę przyznać, że było bardzo dobre. Gdy zjadłam , pozmywałam naczynia, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z domu. Zamówiłam taxi. Za 13 min byłam już w domu. Musiałam wziąć rzeczy potrzebne do szkoły. Dobrze, że wcześniej odrobiłam pracę domową, teraz nie miałabym no to czasu. Rodziców nie było w domu. Może to i lepiej, nie musiałam się im tłumaczyć , że znowu zostałam na noc u Natha. Co innego przez telefon, a co innego twarzą w twarz. Gdy wychodziłam z domu, było9.20. Postanowiłam , że pójdę dłuższą drogą do szkoły. Przez park. Do szkoły weszłam równo z dzwonkiem. Do klasy weszłam ostatnia. Usiadłam na swoim miejscu, obok Amy.
- Hej Nathalie. Co tam?
- Siemka. Wszystko w porządku, dzięki.
- Nathalie, gdzie byłaś wczoraj?
- Jak to gdzie, Przecież byłaś ze mną.
- Tak, ale później. Mówiłaś, że Ci się strasznie śpieszy. Z tego wszystkiego zapomniałaś swojej apaszki. Więc poszłam do Ciebie do domu, aby Ci ją oddać, ale Ciebie tam nie było.
- Booo...- nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, ale klapa. A co jeśli nas widziała. I o wszystkim się dowiedziała. Ona mi tego nie wybaczy. - Wiesz postanowiłam, że się przejdę byłą taka śliczna pogoda... Amy, rozumiesz to zadanie? Bo dla mnie jest to czarna magia. -próbowałam zmienić temat rozmowy, jednak nie udało mi się Amy mi nie wierzyła.
- Nathalie, nie zmieniaj tematu. Gdzie byłaś?
- Przecież Ci mówię. I dziękuję, że przyniosłaś mi moją apaszkę, Nie musiałaś, mogłaś mi ją oddać w szkole.
- Wiesz myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, i zawsze wszystko sobie mówimy, ale skora, nie, to nie wiem czy naszą znajomość możemy nazwać przyjaźnią.  
- O czy ty mówisz?? Przecież zawsze Ci wszystko mówię.
- Wszystko? Czyżby....Czyli przez przypadek zapomniałaś mi powiedzieć, że masz chłopaka...i jest nim Nathan Sykes
Nastała cisza. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Czyli jednak nas widziała. No to już po mnie. Jak ja się jej wytłumaczę. Oh..to nie był najlepszy pomysł aby spotykać się z Nathanem przed galerią.
- No dobrze. Masz racje... Przepraszam...ale jak się dowiedziałaś? Widziałaś nas?
- Nie ważne jak, ważne, że się dowiedziałam.
- Naprawdę tak bardzo Cię przepraszam...Wiem, że powinnam Ci powiedzieć..ale...
Nie dokończyłam zdania, gdyż Amy zeszła mi w słowa. Nie chciała mnie już słuchać. Z jednej strony ją rozumiem...no bo jej nie powiedziałam...ale z drugiej...Jak miałam jej powiedzieć o tym, że moim chłopakiem jest... NATHAN SYKES.
Amy się strasznie na mnie wkurzyła, za każdym razem gdy się do niej odzywałam , ignorowała mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam zła na siebie, że nie powiedziałam jej o Nathanie, ale nie pomyślałam, że może się tak obrazić. Przez cały dzień się do mnie nie odzywała. Znowu się pokłóciłyśmy, jednak tym razem przeze mnie. Gdy wróciłam do domu, cały czas próbował się do niej dodzwonić. Ona nie odbierała. Gdy odrobiłam lekcje, i się pouczyłam. Postanowiłam, że pójdę do niej do domu, I wszystko jej opowiem. Tym razem nie zamówiłam taksówki, ale poszłam na przystanek autobusowy. Całą drogę rozmyślałam, jak jej powiem o Nathanie. Pół godziny później byłam pod domem przyjaciółki. Chwilę postałam pod domem. Strasznie się bałam. Nie wiedziałam czy będzie chciał ze mną gadać. W końcu odważyłam się i nacisnęłam na dzwonek. Drzwi otworzyła jej mama.
- Dzień Dobry. Jest Amy?
- Tak jest. Proszę, wejdź do środka. Zaraz ją zawołam......Amy! Nathalie do Ciebie przyszłą.
- Nie chce z nią rozmawiać. Powiedz jej żeby sobie poszła - usłyszałam jak woła do swojej mamy.
Wiedział, że tak będzie, ja jednak poprosiłam jej mamę czy mogłabym pójść do jej pokoju. Zgodziła się. To była moja jedyna szansa aby jej wszystko wytłumaczyć. Poszłam na górę do jej pokoju. Zapukałam w drzwi. Nikt nie odpowiadał. Więc jeszcze raz zapukał, Znowu cisza. Postanowiłam wejść do środka. Amy siedziała na kanapie, na uszach miała słuchawki, Słuchał muzyki i zamyka się w sobie. Zawsze tak robi, gdy jest zła, smutna. A to wszystko przeze mnie.
- Amy – zaczęłam nieśmiało rozmowę – możemy pogadać. Chciałbym Ci wszystko wytłumaczyć. Proszę Cię.
- Mówiła, żebyś mnie zostawiła. Nie interesuje mnie co wczoraj robiłaś. To Twoja sprawa. A teraz jakbyś mogła mnie zostawić samą.
- Przepraszam Cię. Ja naprawdę nie chciałam. Pozwól mi to wszystko wytłumaczyć. Proszę. Tylko mnie wysłuchaj.- Amy długo nie odpowiadała, więc ja zaczęłam jej opowiadać wszystko od początku
- ...I właśnie wczoraj spotkałam się z Nathanem.
- To wszystko? Jeżeli tak to możesz iść.
Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. To nic nie dało. Wszystko jej powiedziałam, i przeprosiłam chyba z milion razy, a ona mnie wyrzuciła z pokoju.
- Nadal jesteś zła na mnie?
- Wiesz, nie spodziewałam się że nie powiesz mi o najważniejszym wydarzeniu w Twoim życiu. Może i nie jestem zła, ale strasznie boli mnie to że tak wiele razy mnie okłamałaś. A teraz proszę wyjdź z mojego pokoju. I nie dzwon do mnie więcej. Jutro na lekcji nie przychodź do mnie. Usiądę sobie z kimś innym. Z osobą która, będzie wobec mnie uczciwa.
- Ja naprawdę nie...przerwała mi Amy
- proszę cię wyjdź stąd- wręcz zaczęła krzyczeć.
- Przepraszam. -i wyszłam z jej pokoju.
Wyszłam z jej domu. Byłam strasznie przygnębiona. Szlochałam się po ulicach Londynu. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zastanawiałam się czy Amy mi jeszcze kiedyś wybaczy? Czy będziemy jeszcze najlepszymi przyjaciółkami. Byłam zła na siebie. Jak mogłam ja tak oszukać. Płakałam przez całą drogę powrotna. Gdy byłam w połowie drogi, dostałam sms. Był on od Nathana. Pytał się jak mi minął dzień, co robiłam. Ja nie miałam ochoty na opowiadanie mu jaki to mój dzień był wspaniały. Odpisałam tylko, że przepraszam, że chce gadać na temat dzisiejszego dnia i aby nie martwił się o mnie. Jutro mu wszystko opowiem. Nathan odpisał tylko krótko. „ Ok. Kocham Cię”.Aż zrobiło mi się miło na sercu. Na moment zapomniałam o moim zmartwieniu. Wróciłam do domu. Moja mama zadręczała mnie pytaniami. „Co się stało” Dlaczego płakałaś” i takie tam inne. Miałam tego dosyć. Odpowiedziałam krótko. Pokłóciłam się z Amy. Nie chce na ten temat więcej gadać. Moja mama mnie zrozumiałam. Poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kakao. Ten napój zawsze poprawia mi humor. Jednak tym razem nawet kakao nic nie dało. Wzięłam swoje ulubione ciasteczka i poszłam do salonu. Włączyłam tv i oglądam film. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej:) Kolejny rozdział... Dedykuje dla wszystkich czytających:) Tym razem trochę dłuższy niż zwykle. Zajął mi cztery strony A4. Ale się rozpisałam. Mam nadzieje, że się Wam spodoba. Bo ja jestem zadowolona z tego co napisałam (chyba pierwszy raz). Oki nie zanudzam dłużej. Mam nadzieję, że coraz więcej osób tutaj zerknie i przeczyta moje bazgroły. Komentujcie i obserwujcie. Do zobaczenia. Papa.;)
Joasia

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 7 "Kolacja"

  Rozdział VII

Gdy wyszłam przed galerie Nathana jeszcze nie było. Musiałam poczekać kilka minut. Nathan [odjechał swoim BMW. Wyszedł z auta na przywitanie. Nie byłam tym za bardzo zadowolona. Bałam się że ktoś może nas zobaczyć. A konkretnie, że Amy nas zobaczy. Na pewno by się wkurzyła, gdyby się o nas dowiedziała. A nie chce, żeby się na mnie obraziła, czy coś. Może nie zawsze między nami było dobrze, ale to jedyna przyjaciółka jaką mama, której moge powiedzieć wszystkie swoje zmartwienia.
- Witaj kochanie – przywitał się Nathan i pocałował w policzek
- Hej. Słuchaj jedzmy stąd. Moja przyjaciółka jeszcze nic o nas nie wiem. Nie chce aby się dowiedziała. Nie chce jeszcze jej o nas mówić. Dzisiaj musiałam jej pozmyślać dlaczego nie była m na wczorajszej imprezie.  
- No dobrze jak chcesz. Ale wiesz, że kiedyś będziesz musiała jej powiedzieć.
- Tak wiem. Może powiem jej w tym tygodniu. Albo pójdziemy razem na impreze, to się poznacie. Ale jak na razie to się tym nie martwię. Co dzisiaj robimy?
- Znaczy myślałem, że pójdziemy do galerii, ale skoro nie chcesz to pójdziemy do restauracji coś zjeść, co?
- No dobrze.
- A potem do mnie.
- Yyyy...To się jeszcze zobaczy.
Wsiedliśmy do samochodu. I odjechaliśmy. Przez całą drogę do restauracji żartowaliśmy, i głośno śpiewaliśmy. Ahh... lobię to ;) Gdy byliśmy już na miejscu. Nathan otworzył mi drzwi bym mogła wyjść. Weszliśmy do restauracji. Było bardzo ludzi, jednak udało nam się znaleźć przytulne miejsce na zewnątrz. Był bardzo ciepły majowy wieczór. Dużo osób nam się przyglądało, ale jakoś nie zwracałam na to wielkiej uwagi.  
- Nigdy nie byłam w tej restauracji. Bardzo tu ładnie.
- Ja tu często przyjeżdżam.
- Pewnie przyprowadzałeś tu wszystkie swoje dziewczyny.
- Wcale, że nie.  
- Nie? Czyżby?
- Ohh...możemy zmienić temat...Co zamawiasz?
- Czyli jednak...Wiedziałam...Jeszcze nie wiem...muszę się zastanowić...- chwilkę pózniej -Nathan?
- Tak?
- Tu jest strasznie drogo.
- No to co z tego?
- Nie stać mnie na takie restauracje.
- Ale przecież ja płace.
- No to co z tego. Nie chce abyś tyle płacił
- Niczym się nie przejmuj. Tylko zamawiaj. To jedna z moich ulubionych restauracji. Więc proszę nie rób mi przykrości.
- Nie miałam takiego zamiaru.
Po kilku minutach naradzania, podszedł do nas kelner. Zamówiliśmy kurczaka z sałatka. Do tego lampkę białego wina. Nathan co prawda nie pił, gdyż prowadził samochód, ale ja nie zmarnowałam takiej okazji. Rozmawialiśmy na rożnie tematy. Poruszyliśmy również temat wakacji. W końcu do końca roku szkolnego pozostał jeszcze tylko miesiąc. Ohh...już nie mogę się doczekać.  
- Więc dasz się namówić na wspólne wakacje?
- Nie wiem. Chciałabym,a le moi rodzice... nie wiem czy mi pozwolą z Toba jechać.
- Nie będziemy sami. Pojedziemy cała paczką. Cały zespól. Co roku tak robimy. Będzie fajnie.
- Na pewno. Ale wiesz jacy są moi rodzice. Twierdzą, że nie powinnam jeszcze wyjeżdżać na wakacje z chłopakiem. I tak uważają, że pozwalają mi za dużo. Przecież jeszcze nie ukończyłam 18 lat.
- Do twoich urodzin został miesiąc
- Tak ja to wiem. Ty to wiesz. i oni tez. Ale tacy już są. Nie martwmy się na zapas. Cieszmy się chwilą. Co?
- Tak masz racje. A jak Ci idzie w szkole? Koniec roku, dużo masz poprawek?
- Nawet nie tak dużo. Tylko mata mi słabo idzie. A tak same piąteczki
- Zdolna dziewczynka.
- Hehehe. Wiesz tak sobie myślę, że masz racje. Nie powinna okłamywać mojej najlepszej przyjaciółki. Może powinnam was sobie przedstawić. Za tydzień znowu organizowana jest impreza. Może się wybierzemy.
- To bardzo dobry pomysł.
-Tylko wiesz. Ona strasznie lubi wasz zespól. Jak się dowie, że jesteś moim chłopakiem to ja nie wiem czy to się dobrze skończy. Najchętniej nic bym jej ni mówiła. Chciałabym, żeby zostało to w tajemnicy.
- Wiesz, że jeżeli nie chcesz jej jeszcze mówić to nie musisz.
- Tak wiem, ale nie chce jej okłamywać. Nie masz pojęcia tak się źle czułam gdy ją okłamałam.
- Zrobisz, jak będziesz chciała.
 Zamówiliśmy jeszcze deser. Lody waniliowe i polewą czekoladową. Ymmm...Pychota. Dochodziła 10, więc postanowiliśmy wracać. Nathan zaproponował, abym pojechał do niego do domu. Wiedziałm , że to nie jest najlepszy pomysł. Powinnam być już w domu, ale tak bardzo chciałam spędzić z nim jeszcze chwilę czasu...Nathan bardzo nalegał więc się zgodziłam. Wyszliśmy z restauracji, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Nathana....



----------------------------------------------------------------------------------------------------

Siemka wszystkim:) Jak tam?? Widzę, że znowu nikt tego nie czyta. Chyba powinnam przestac publikowac. No bo po co mam pisac, skoro nikt tego nie czyta. :( Smutno mi, że nikt tego nie czyta. Chociaż nie powinnam się dziwić, przeciez pisze beznadziejnie. No ale cóż. :( 
Jeżeli to przeczytaliście to zostawcie po sobie komentarz. Dla Was to tylko kilka minut, a dla mnie uśmiech na twarzy:) I przepraszam, że taki krótki rozdział.
Komentujcie, obserwujcie.
Pozdrawiam;)