. Hej :) ( po raz ostatni) . ; ( Oj długo mnie tutaj nie było. Mam dla Was nie za bardzo fajna informacje. Niestety nie dodam tutaj już żadnego rozdziału. Miałam zamiar dokończyć tego bloga, ale niestety mój komputer się zepsuł, a tam miałam napisane to opowiadanie. I wszystko znikło.; ( Nie będę go pisała drugi raz bo to nie ma sensu. Z reszta i tak tu mało kto zaglądał, więc pewnie Wam wszystko jedno.
Dlatego chciałam się z Wami pożegnać. Z tymi osobami co czytały mojego bloga. Dziękuje Wam bardzo. Nie wiem ile Was było, i czy w ogóle ktoś był. Jeżeli tak to bardzo dziękuje.
Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość. Mam nadzieję, że dla Was lepsza ; ). W najbliższym czasie będę zakładała drugiego bloga. Również o The Wanted. jeszcze nie wiem kiedy powstanie, ale już serdecznie Was do niego zapraszam. Gdy go założę to wkleję tutaj linka, byście mogły na niego wejść.
Jeszcze raz Wam dziękuje i do zobaczenia (mam nadzieję) : )
Joasia
Życie to jedna wielka tajemnica. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy...
czwartek, 26 grudnia 2013
poniedziałek, 2 września 2013
Rozdział 10
Stałam przed domem. I bałam się
nacisnąć dzwonek. Moja mama mnie zatłucze. Na dodatek zapomniałam
wziąć ze sobą kluczy, a mój tata pewnie już śpi. No ale
niestety musiałam zadzwonić.
Nacisnęłam dzwonek. Po chwili drzwi
się otworzyły. Moja mam się w ogóle do mnie nie odzywała.
Weszłam do środka, zdjęłam buty i kurtkę. I pobiegłam na górę
do swojego pokoju. Już miałam do niego wchodzić, ale mama mnie
zawołał, abym przyszła do kuchni. Przez całą drogę po schodach
zastanawiałam się co powiem mamie. I jak ją przeprosze, za to, że
znowu nie dałam jej znaku życia.
I to kolejny raz. Ale co ja za to
mogę, że zasnęłam. No tak mogłam uprzedzić rodziców, że po
szkole pojadę domowego chłopaka. Moja winna. Gdy byłam już na
dole, w przedpokoju wziełam głęboki oddech i weszłam do kuchni.
Nieśmiało zaczęłam rozmowę.
- Mamo, przepraszam, że nie
zadzwoniłam. Ale byłam bardzo zmęczona. Zasnęłam u Nathana.
- Znowu to samo. Mogłaś przynajmniej
zadzwonić. Nawet nie wiedziałam, gdzie jesteś. Chociaż mogłam
się domyślić….
- Tak, wiem, przepraszam. Wiem, że
znowu was zawiodłam. Ale mam za sobą bardzo cięzki dzień. Zrozum
mnie.
- Chciałabym, ale musisz również nas
zrozumiec. Nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwiliśmy. Nathalie
odkąd spotykasz się Nathanem zapominasz o całym świecie. Ciągle
nie ma Cię w domu. To nie tak, że się nie cieszę, że kogoś
masz. Po prostu uważam, że za mało czasu spędzasz w domu.
- Tak, wiem. Mamo naprawdę
przepraszam. Bardzo Cię przepraszam.
Szczerze myślałm, że moja mama mnie
okrzyczy, że znowu wracam pózno. A tak naprawdę spokojnie ze mną
rozmawiała.Za to jej z całego serca dziękuje. Nie zniosłabym
kłótni z rodzicami. Nie teraz. Kiedy wszystko mi się sypie na
głowę. Tak dokładnie wszystko. Bo Amy jest dla mnie bardzo ważna.
To jest moja przyjacióła. Nie wyobrażam sobie, że możemy się
już nigdy do siebie nie odezwać. To mnie przeraża. Chociaż
czasami czułam, że przyjazni się ze mną tylko z litości.To i tak
wiedziałam, że mogę na nią liczyć. Chciałam już wrócić do
swojego pokoju, jednak mama mnie jeszcze zatrzymała.
- Nathali...zaczekaj jeszcze na moment.
Chciałabym jeszcze z tobą porozmawiać... nie miałam zielonego
pojęcia o czym chce ze mną rozmawiać.
- Tak mamo, a o czym dokładniej? –
pytałam troszeczkę podenerwowana. Ostatnio zachowuję się dziwnie.
Chodzę przygnębiona. Mogła to zauważyć. A ja nie chce ją
martwić moimi problemami.
- Bardzo się o ciebie martwię. Widzę,
że coś jest nie tak. Stało się coś? – Czyli jednak dobrze
myślałam.
- Nic się nie stało. Wszystko w
porządku.
- Na pewno?
- Na pewno mamo. - kłamałam jej w
żywe oczy. Ale nie na prawdę nie chciałam obarczać moimi
problemami. Moja mama wcale nie ma lekko.
- No dobrze, ale pamiętaj, że jakby
coś się działo, zawsze możesz do mnie przyjść i porozmawiać
- Tak. Wiem mamo. Dziękuje za
wszystko. I za to, że nie jesteś na mnie zła. Pójdę, już do
siebie. Naprawdę padam z nóg.
Nie chciałam, aby mama zatrzymywała
mnie po raz kolejny. Więc szybko pobiegłam do pokoju. Zabrałam z
półki piżame i pobiegłam do łazienki. Bardzo zaskoczyła mnie
rozmowa z moją mamą. Jest naprawdę kochana. Zawsze się o mnie
martwi. Wiem, że mogę jej wszystko powiedzieć. Ona zawsze mi
doradzi, pomoże. Tylko tym razem nie chciałam aby martwiła się
razem ze mną. Może pózniej jak się trochę sama uspokoję to
opowiem wszystko co się stało. Po krótkiej kąpieli od razu
położyłam się do łóżka. Było już po północy. Wzięłam do
ręki telefon, aby napisać Nathanowi „Dobranoc”. W tym momencie
mi się coś przypomniało. Przecież napisałam Amy wiadomość. W
tego wszystkiego zapomniałam o tak ważnej rzeczy. Ale niestety ona
nie odpisała. Po kilki minutach dostałam wiadomość. Od Nathana.
„Dobranoc skarbie. Nie martw się wszystko się ułoży:*” Od
razu zrobiło mi się lepiej na sercu.
Nie mogłam zasnąć. Głowa mnie
bolała. Przewracałam się z boku na bok. Dochodziła 2 w nocy.
Wstałam w łóżka i zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam
apteczkę. Wzięłam jakieś proszki od bólu głowy. Zrobiłam sobie
herbatę. I z powrotem poszłam do swojego pokoju. Położyłam się.
Tabletki mi pomogły. Od razu zasnęłam. Jednak nie na długo.
Niestety. Co półgodziny się
budziłam.... Dopiero nad ranem koło 5 zasnęłam w twardy sen.
Zadzwonił budzik. A ja aż
podskoczyłam na łóżku. Dochodziła 7. Próbowałam wstać z
łóżka, ale zakręciło mi się w głowie i strasznie zle się
czułam. Powoli zwlekłam się z łóżka Z racji, że nie posiadam
szlafroku ubrałam bluzę i zeszłam na dół do salonu. Rodzice już
jedli śniadanie. Znaczy mama, bo tata pojechał do pracy.
- Cześć mamo.
- Cześć córciu. Jak się spało? Na
która masz dzisiaj do szkoły? Mam Cię odwieść czy się
przejdziesz?
- Mamo, musisz zadawać tyle pytań za
pierwszym razem?...- zapytałam zirytowana, po czym usiadłam na
kanapie. – Zle spałam, głowa mnie boli i w ogóle zle się czuje.
– powiedziałąkładąc się na sofie.
- Dziecko ty masz gorączke. –
powiedziała moja mama sprawdzając moje czoło. - Poczekaj przyniosę
ci termomert, zmierzysz sobie temperaturę.
Nie zdołałam nic powiedzieć, bo mama
pobiegła szukać termometru. Czułam się potwornie. Byłam słaba,
a głowa bolała mnie jeszcze bardziej. Wygląda no to, ze dzisiaj
zostane w domu. Może to i lepiej. Przynajmniej nie spotkam się z
Amy. Ona i tak nie chce mnie widzieć. Nawet nie wiem co bym miała
jej jeszcze powiedzieć. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Co mam
zrobić? Jestem bezradna....Moje krótkie przemyślenia przerwała
moja mama, dając mi termometr, mówiąc aby zmierzyła sobie
temperature. Przypuszczenie mojej mamy się potwierdziły. Faktycznie
miałam gorączkę i to nie taką mała., gdyż termometr wskazywał
38.7.
- No pięknie Nathalie. Gdzieś ty się
tak rozchorowała. Zostajesz w domu. Idz do swojego pokoju do łóżka.
Przyniosę ci tabletki, i śniadanie.- Posłusznie zrobiłam tak jak
mi mama kazała. Wejście po schodach zajęło mi chyba 5 min. Co
zwykle zajmuje mi 15 sekund. Mama przyniosła mi tabletki, na zbicie
gorączki i śniadanie, ale nie byłam głodna, więc nic nie
zjadłam. Zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka:) Co tam u Was? Nowy rok szkolny? Cieszycie się? Raczej nie, a przynajmniej ja się nie cieszę. Kolejny rozdział...taki kiepskawy trochę...Przepraszam za błędy, a pewnie jest ich sporo, bo nie umiemj tak dobrze pisać. Oki to tyle. Do następnego:)
PS. Gdybym mogła Was poprosić abyście skomentowali. Chce wiedzieć kto to w ogóle czyta.
wtorek, 6 sierpnia 2013
Rozdział 9: Spózniona, niewyspana, zmartwiona...
Rozdział IX
Rano obudziłam się na kanapie. W salonie. To nie był dobry
pomysł aby spać na kanapie. W ogóle się nie wyspałam i wszystko mnie boli.
Zerknęłam na zegarek. O nie!!!! 7.30. Za pół godziny powinnam być w szkole.
Ciekawe jak się tam dostane. Nie zdąże na autobus. Przecież w 5 min się nie
wyrobie. Na moje nieszczęście, maja mama musiała iść dzisiaj wcześnie do pracy.
I co ja teraz zrobię. Szybko wzięłam telefon i zadzwoniłam do Nathan, by
podwiózł mnie do szkoły. Całe szczęście był w domu. Szybko się umyłam, ubrałam,
włosy spięłam w luzny kok. 10 minut pózniej Nathan przyjechał. Nie zdążyłam
nawet zjeść śniadania. Ubrałam buty, wzięłam swoją torbę i mogłam wychodzić z
domu. Była 7: 55 no cóż trudno spóznię się. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
- Kochanie co się stało? Dlaczego zaspałaś.?
- Położyłam się wczoraj na kanapie w salonie. Nie miałam przy
sobie budzika.- mówiłam poddenerwowana.
- Ej, Nathalie spokojnie, za chwilkę będziemy na miejscu.
- Tak wiem. Nie martwię się spóznieniem. Nie pierwszy i nie
ostatni raz. Ja po prostu....
- To przez wczorajszy dzień, prawda?
- Tak, ale nie chce o tym teraz gadać.
- No dobrze, jak chcesz. A może spotkamy się dzisiaj. O
której kończysz lekcje?
- Pózno. O 15 30.
- No to czekaj na mnie przed szkołą
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł. Wszyscy nas zobaczą. A
nie chce tego, po tym co się wczoraj wydarzyło. Zaczekaj na parkingu.
- No dobrze. Co się wczoraj wydarzyło? Zaczynam się o Ciebie
bać?
- Potem Ci powiem. I nie martw się.
Do końca drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Gdy
dojechaliśmy na miejsce. Pożegnałam się z Nathanem. A on pocałował mnie w
policzek. A ja tylko mocno się w niego wtuliłam. Najchętniej zostałabym w tym
uścisku, ale niestety musiałam iść.
- Wiesz nie wiem o co chodzi, ale uwierz mi wszystko na pewno
się ułoży. Miłego dnia.
- Dziękuje. Jesteś kochany. Pa.
- Pa. Do zobaczenia po południu.
Wyszłam z auta i
udałam się do szkoły. Popatrzyłam na zegarek. No tak 10 po 8. Muszę się
śpieszyć jeszcze mam 5 min, aby mi nie wpisali nieobecności. Szybo się
przebrałam i pobiegła do klasy. Nie chciałam tam wchodzić jak wszyscy patrzą,
nawet nie wiedziałam gdzie będę miała usiąść. Jak ja nie lubiłam takich niezręcznych
sytuacji.
Zapukałam i weszłam.
- Dzień Dobry, przepraszam za spóznienie, ale zaspałam.-
Wyjaśniłam i rozejrzałam się po klasie.
- Dobrze. Usiądz na swoim miejscu Nathalie.
No tak na swoim miejscu to ja ma pewno nie usiądę. Tak jak
mówiłam było zajęte. Amy już znalazła sobie zastępstwo za mnie. Usiadłam więc w
ostatniej ławce pod oknem. Wyciągnęłam zeszyt i cos do pisania, aby zanotować
temat. Następnie próbowałam słuchać co mówi pani, ale nie mogłam się skupić.
Byłam taka nie wyspana. Chociaż się spózniłam, lekcja strasznie się ciągneła.
Az wkońcu usłyszałam dzwonek. Zbawienie-pomyślałam. Wziełam swoją torbę
i wyszłam na korytarz. Amy wyszła wcześniej, niż ja. Próbowałam ją dogonić, ale
nie udało mi się. Widziałam jak przede mną ucieka. Praktycznie nie dziwię się
jej. Gdybym była na jej miejscu pewnie tez bym się tak zachowała. Ale myślałam,
że tak będzie lepiej jak jej nie powiem. Widocznie się pomyliłam. Szłam wzdłuż
korytarza. Na końcu usiadłam na ławeczce. Wyciągnęłam słuchawki z torby i włączyłam
sobie muzykę. Nie miałam z kim gadać.
Tak bardzo mi tego brakowało. Co prawda byłam typem samotnika. Nie miałam wielu
przyjaciół. Właściwie to ja wcale nie mam przyjaciół oprócz Amy. No ale teraz
to już w ogóle. Oh tak bardzo boje się, że mogę stracić najlepszą przyjaciółkę.
To prawda, że często się kłóciłyśmy. Ale jednak Amy jest moją najlepszą
przyjaciółką. Jedyną bliską mi osobę. Oprócz Nathana oczywiście. Cały dzień
ciągnął się nieubłagalnie. Każdą przerwę spędzałam tak jak tą pierwszą. Gdy
zadzwoniła dzwonek na ostatniej lekcji, podeszłam do Amy.
- Amy, możemy porozmawiać?
- zapytałam , ale ona zignorował mnie.
To jeszcze bardziej sprawiło przygnębienie. No ale czego
mogłam się spodziewać. Skoro wczoraj mnie olała, to dlaczego dzisiaj miałaby
postąpić inaczej.
Wyszłam ze szkoły, i już miałam iść w stronę przystanku
autobusowego, ale przypomniało mi się , że po lekcjach miałam się spotkać z
Nathanem. Miał czekać an parkingu. Poszłam tam , ale niestety, chyba zapomniał.
Nie było go. Zadzwoniłam do niego aby dowiedzieć się co się stało
-Hej. Stało się... -przerwał mi Nath
- Przepraszam, zaraz będę. Korki w mieście.
- Oki. Czekam.
Rozłączyłam się. Z
niecierpliwością czekałam na Nathana. Usiadłam na krawężniku. Wyjełam ze swojej
torby mp3i włączyłam muzyke. Kolejny raz dzisiaj. No ale cóż innego miałam
robić. Zanim Nathan przyjechał minęło 10 min. Wysiadł z auta i podszedł do
mnie. O nic nie pytał. Tylkopodałmi rękę, abym mogła wstać. Pocałował mnie w
policzek i przytul. Bardzo mocno mnie przytul. Chyba widział, że jestem
przygnębiona. Wiedział, że tego potrzebuje. Nadal nic nie mówiliśmy. Czasami
brak słów wyraża więcej niż wielogodzinne rozmowy. Po prostu wsiedliśmy do auta
i odjechaliśmy z szkolnego parkingu.
-Dziękuje Ci. – powiedziałam. Tak bardzo wiedział, jak mnie
uspokoić. Co prawda nic nie robił. Ale po prostu był. Samą osobą sprawiał, że
czułam się lepiej. Nathan położył rękę na moim kolanie i uśmiechnął się do
mnie.
-Wiesz, że nie masz za co dziękowac. Zwłaszcza, jeżeli nic
nie zrobiłem.
-Ależ zrobiłeś. I to dużo….Po prostu jesteś tutaj ze mną i o
nic nie pytasz. –
- No to gdzie chcesz jechać? –spytał Nathan po dość długiej
chwili.
- Nie wiem... nie mam ochoty aby gdzieś wychodzić. Może po
prostu pojedzmy do ciebie. Chce odpocząć.
-Jak sobie życzysz.
Tylko nie wiem czy u mnie w mieszkaniu odpoczniesz wszyscy są w domu...A wiesz
jak to jest jak cała 5 siedzi i się nudzi przed tv.
Nic nie szkodzi. Nie
musimy siedzieć w salonie. Możemy pójść do twojego pokoju. Tylko...Po prostu
chce być z dala od problemów.
- No dobrze. Ale może wcześniej skoczymy po jakieś jedzienie.
Pewnie jesteś głodna, a ja nie mam nic ciekawego w lodowce.
- Dobrze. Jak chcesz.
Ja i tak nie jestem głodna.
Pojechaliśmy do Macdonalda.
Nathan poszedł po jedzenie, a ja zostałam w aucie. Nie miałam
najmniejszej ochoty, aby gdzieś wychodzić. Nawet do Macdonalda. 10 min pózniej
byliśmy już w drodze do domu Natha. Jechaliśmy w ciszy. Przez całą droge
rozmyslałam, co bym mogła zrobic, aby Amy mi wybaczyła. Nie miałam żadnego
pomysłu. Więc po prostu postanowiłam napisać do niej sms. Może to i głupie. Ale
nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Chciałam jej powiedzieć co czuję,
dlaczego tak zrobiłam, i ja za to przeprosić. Po raz kolejny. Taaa, wiem kiepskie. Przecież ona może go
nawet nie przeczytać. Ale musze spróbować. Gdy dojechaliśmy na miejsce była
godzina 16. Postanowiłam, że napiszę do niej pózniej, gdyż wiedziałam , że
teraz nie ma czasu. O tej porze ma zajęcia taneczne. Nathan otworzył dzwi do
mieszkania. W przedpokoju rozebraliśmy się. i weszliśmy do salonu… To co tam zobaczyłam przeraziło mnie….. a
mianowicie...bałagan... Nie wiedziałam gdzie mam nogi postawić. Po podłodze
walało się pełno butelek po piwie. Puste paczki po chipsach i popcornie. I w
całym domu unosił się dym od papierosów. Było mi nie dobrze. Jak ja
nienawidzę papierosów. A to tutaj
myślałam, że troche odpocznę. Myliłam się. Nathan miał rację, że to nie jest
najlepsze miejsce do odpoczynku. Ale jakoś będę musiał wytrzymać. Nathan nic mi
nie mówił, że wczoraj zabalowali. Byłam na niego trochę wściekła. No ale coż.
Może Nathan wcale z nimi nie pił. W co wątpie.
- Mówiłem Wam, żebyście posprzątali. A wy jak zwykle wolicie
siedzieć w tym bałaganie. Wiecie, że sprzataczka przychodzi dopiero po jutrze.
- Oj nie czepiaj
się...- powiedział Siva
- I nie krzycz tak. Głowa mi pęka – to powiedział Tom, no tak
któż by inny.
- Gdybyście tyle wczoraj nie wypili, teraz by Was głowa nie
bolała....Nathalie chodz. Idz do mojego pokoju. Zaraz do Ciebie przyjdę. - tym
razem zwrócił się do mnie. I nie krzyczał już tak bardzo jak na chłopaków.
- Dobrze.
- O Nathalie. Nie wiedzieliśmy, że tutaj jesteś- tym razem
odezwał się Max. - Hej. Co tam słychać? -zapytał
- Hej – powiedzieli pozostali członkowie zespołu.
- Część. Nic specjalnego.- Nie miałam ochoty wdawać się w
dłuższą rozmowę. Więc Szybko pobiegłam
do pokoju mojego chłopaka.
Słyszałam jak jeszcze co za mną wołali, ale nie zwracałam no
to uwagi. Weszłam do jego pokoju. Uwielbiałam tam przebywać. Jego pokój był
przepiękny. Bardzo duży. Podzielony na dwie strony. Sypialnia i tak jakby mini
pokój gościnny. Oczywiście przy drzwiach balkonowych stał biały fortepian. Tak.
Ten pokój zdecydowanie do mnie przemawia. Położyłam się na łóżku. Byłam tak
bardzo zmęczona. Prawie bym zasnęła, ale właśnie Nathan wszedł do pokoju. Nic
się nie odzywał. Położył na stoliku jedzienie, które wcześniej kupił w
Macdonaldzie. Frytki, hamburgery. Cole...same fast foody. Bardzo rzadko kiedy
jem takie rzeczy. Moja mama uważa, że nie powinnam jeść fastfoodów bo są nie
zdrowe.. Troche się z nią zgodzam, ale głównie dlatego, że mają dużo
kalori. A ja chce utrzymać moje ciało w
jak najlepszym stanie. Jednak czasami nie za szkodzi zjeść czegoś niezdrowego.
Tylko nie dzisiaj. Dzisiaj to ja nie mam na nic ochoty.
- Jak się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej. - Nathan usiadł
obok mnie na łóżku.
- Dobrze....Chociaż właściwie to zle. Boli mnie głowa, jestem
strasznie zmęczona. Najchętniej to położyłabym się spać.
- Noto zaraz się położysz. Ale najpierw coś zjesz. Chodz. -
podał mi ręke - Pewnie nic nie jadłaś w szkole. I dziwisz się, że jesteś
słaba.- pociągnął mnie do stolika. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam wstać.
Prędzej czy pózniej zaciągnął by mnie siłą.
- Kochanie, przepraszam, ale ja nie będę jadła. Nie mam
ochoty.
- Musisz coś zjeść. Nie wyglądasz za dobrze. Nathalie,
martwię się o Ciebie. Nigdy się tak nie zachowywałaś. Jeszcze ta dzisiejsza
nasza rozmowa. Naprawdę boje się, że dzieje się coś złego.
- Tak wiem, że cię wystraszyłam. Zaraz ci wszystko opowiem.
Chociaż tak naprawdę nie wiem od czego zacząć.
- Zacznij od jedzenia. Bo wystygnie. Jak zjesz to na
spokojnie porozmawiamy.
- Ale Nathan….
- Nie ma żadnego ale...Masz zjeść i koniec kropka. Spójrz na
siebie. Jesteś blada jak ściana. Za chwile, się przewrócisz, a tego byśmy nie
chcieli...prawda? –skinęłam głową. -
Wiec, proszę cię, zjedz..
- A co jeżeli nie zjem?
- Będę zmuszony sam Cię nakarmić. Więc wybieraj?
- Wiesz chyba wybiorę pierwsza opcję.
Posłusznie usiadłam do stołu. I tak nie zjadłam wszystkiego,
za co Nathan był bardzo zły...no cóz.. Przeciez na siłę nie zjem. No ale jemu
to nie przemówisz. Jak sobie cos ubzdura, to tak musi być...Przez ten czas
kiedy jedliśmy nasz obiad (o ile hamburgery można nazwać obiadem) zrobiłam się
troszeczkę weselsza. Opowiadał mi jak minął jego dzien. No i wytłumaczył się z
wczorajszej imprezy. Właściwie to oglądali tylko mecz. No ale cóż, u nich
oglądanie meczy kończy się imprezą. Jak
się okazało Nathan faktycznie nie był pijany. Wypił tylko jedno piwo dla towarzystwa.
Przynajmniej tak mi powiedziedział. Mam nadzieję ,że mnie nie okłamał.
- W końcu się uśmiechnełaś. Nie lubie jak jesteś smutna.
- Tak...Chyba pierwszy raz dzisiaj.
- No opowiesz mi co się stało. jeżeli nie. Zrozumiem to.
- Nie. Chce Ci o tym powiedzec. Może pomyślisz, że to nic
takiego. Ale dla mnie to bardzo wazne.
- Dobrze. Zamieniam się w słuch.
- A więc..Miałeś
racje.... Amy dowiedziała, się ze
jesteśmy razem...- wszystko mu opowiedziałam, ze szczegółami. Co działo się
przez ostatni dzień. Znowu posmutniałam. Pojedyncze łzy spływały mi po
policzkach.
- Nathali, nie martw się. Na pewno da się to jakoś załatwić.
Przecież nie może się na ciebie złościć całe wieki. Na pewno jej przejdzie.
- Nie. Nie znasz jej...Tak bardzo się boje, że nasza przyjaźń
się skończy. Przez moją głupotę. Dlaczego jej nie powiedziałam- zaczełam
krzyczec na cały pokoj. Byłam taka zła. Nie wiedziała co mam ze sobą zrobić.
Nathan próbował mnie uspokoić, ale na nic. Nadal krzyczałam , byłam
zrozpaczona.
Zostałam sama w pokoju. Nathan musiał zejść na dół, zobaczyc
jak trzymają się chłopaki. No i czy posprzatali. Postanowiłam usiąsc na łózko.
Wyciągłam z torebki swoja komórke. Popatrzyłam na zegarek. Było trochę przed
18. Pomyślałam, że to dobry czas aby napisac do Amy. Pół godziny temu skonczyła
swoje zajęcia, więc powinna mieć czas. Mój sms brzmiał tak:
„Hej Amy. Tak
naprawdę nie wiem od czego zacząć. Słowa nie wyrazą jak mi przykro. Naprawdę
nie chiałam. Naprawdę załuje, że Ci nie powiedziełam. Ale stan również po mojej
stronie. Jak miałam Ci powiedziec, że mam chłopaka, w szczególności, że niw\m
jest Nathan sykes. Przeciez to jest
szalenstwo. Bałam się, że mnie wyśmiejesz. Naprawdę nie wiem jak cię
przeprosić. Więc powiem tylko PRZEPRASZAM. Wybacz.”
Długo zastanawiałam się czy to wysłac. Ale w końcu zebrałam
się na odwagę i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Mineło 30 min zanim Nathan
wrócił do pokoju. Zobaczył, że leże na łóżku, więc położył nie obok mnie i objął
mnie w tali. A ja wtuliłam się jeszcze bardziej w niego. Powiedziałam mu, że
wysłałam sms do Amy, i że mam nadzieje, że odpisze. Natham włączył radio. I w
ciszy wtuleni w siebie słuchaliśmy muzyki. Przez chwile zapomniałam o całym
świecie. Byłam tylko ja i on. Chłopak moich marzeń. Ciągle nie mogę uwierzyć,
że to dzieje, się naprawdę. Jestem taka szczęsliwa, będąc z nim. Chciałam tylko
aby to nie okazał się sen, z którego zaraz się obudzę… Nawet nie wiem, kiedy
zasnęłam. Było mi tak dobrze. Zapach jego perfum był tak wspaniały. Nie
pamiętam co mi się śniło. Może to i lepiej. Pewnie jakiś koszmar, jak zwykle
zresztą. Nagle, obudzł mnie dzwonek mojego telefonu. Na początku nie wiedziała
co się dzieje. Przebudziłam się, a Nathan rozmawiał z kimś przez telefon. Ale
chwila, czy to nie mój telefon. Dlaczego on rozmawia przez mój telefon??
- Właśnie się obudziła. Może dam ją pani do telefonu?- mówił
Nathan do słuchawki.- Twoja mama dzwoni- Tym razem powiedział do mnie, i podał
mi komórke. Zanim jednak zaczełam rozmawiać z moją mamą, spojrzałam na zegarek.
O nie -pomyślałam. Było przed 11. No pięknie. Mama mnie zabije.
Az się bałam z nią rozmawiać
- Tak mamo?
- Dlaczego nie jesteś jeszcze w domu? Dlaczego nie
zadzwoniłaś, że wrócisz pózniej? - mama zaczęła zadawac tyle pytań, że nie była
w stanie wszystkich zapamiętać- masz natychmiast wracac do domu. Słyszysz.
Jutro szkoła, a ty się szlajasz po obcych domach. W domu porozmawiamy.
- Dobrze mamo. Będe za pół godziny. Przepraszam. - zdołaałm
wydusic z siebie kilka słów i rozłączyłam się. Nie było tak zle. Mama nie
krzyczała tak bardzo, ale boje się co będzie jak wrócę do domu.
- Nathan?.. Mógłbyś odwieśc mnie do domu. Zasnełam nie
wiedziałam, że jest już tak pózno.
- Teraz?...Będziesz się tłuc po nocy.?
- Tak. Muszę. Obiecałam mamie, że wróce na noc. Mam pól
godziny. Muszę wrócić, chociaż nie chce. Dobrze mi z Tobą, ale moja mama będzie
jeszcze bardziej zła.
- No dobrze. To zbieraj się. Odwiozę Cię.
- Dziekuje.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siema...powróciłam....na jak długo to się dopiero okaże..a jak narazie mamy rozdział 9. Zdaje mi się, że jest długi, jak na mnie. Mam nadzieję, żektoś moje badziewie przeczyta. A i jedna prosba. Jeżeli przeczytałes pozostaw po sobie komentarz. Plis. To tylko kilka sekund dla ciebie, a dla mnie dużo. Chce poznać waszą opinię. Oki. To tyle. Do następnego. Papa:)
Joasia
czwartek, 1 sierpnia 2013
Siema...Powrót??...może, może...:)
Wiecie co...Myslałam, że nie dodam już kolejneo rozdziału. Ale jednak zmieniłam zdanie. Nawet jeżeli tego nikt nie czyta...To Co z tego...Pisze to dla siebie... Wiadomo miło by było, gdybyśktoś czytałmoje wypociny....Ale nic na siłe....Ja po prostu lubie pisac( mimo iż wiem, że pisze beznadziejnie). A Zacznę na nowo publikować z cicha nadzieją, że może ktoś tu zajrzy...Może zupełnie przypadkowo ale jednak...No tozmojej strony narazie tyle...Jezeli przeczytałeś=skomentuj...
Pozdrawiam Serdecznie
Joasia
Pozdrawiam Serdecznie
Joasia
wtorek, 2 lipca 2013
Siemka wszystkim:)
Dawno tu nic nie dodwałam i raczej juz nic nie dodam. Postanowiłam zaprzestać prowadzenia tego bloga na czas nie określony(możeliwe, że na zawsze). Pewnie nie zrobi Wam to wielkiej różnicy czy będe coś pisała czy nie...Nie komentujecie, i nie wiem czy podoba Wam sie moje opowiadanie. Nawet nie wiem czy ktoś to w ogóle czyta.
Wiec ja narazie mówie wszystkim papa:)
Wiec ja narazie mówie wszystkim papa:)
wtorek, 28 maja 2013
Rozdział 8 " Kłamstwo ma krótkie nogi"
Rozdział VIII
Byliśmy przed domem Nathana. Byłam
bardzo szczęśliwa. Staliśmy na podwórku wtuleni i wpatrzeni w
gwieździste niebo.
- Cieszę się, że Cię mam, wiesz
Nathalie.- zaczął Nathan całując mnie w czoło.
- Ja też. Zrobiłabym największą
głupotę, gdybym się nie zgodziła być z Tobą. Dobrze mi z Tobą.
- staliśmy kilka dobrych minut przytulając się do siebie.
Milczenie przerwał Nathan.
- Kocham Cię Nathalie –
powiedział wpatrując się w moje oczy.
- Naprawdę?- to pierwszy raz kiedy
mi to wyznał.– Ja Ciebie też kocham.
Zaczęliśmy się całować. Na
początku delikatnie i powoli, z czasem coraz namiętniej.
Przerywaliśmy tylko na krótki oddech. Po kilku minutach weszliśmy
do domu. Ja poszłam do łazienki, a Nath do kuchni zrobić herbatę.
Chwilę później byłam przy Nathanie. Podeszłam do niego,
pocałowałam i zapytałam?
- To co będziemy robić?
- Może miałabyś ochotę pooglądać
jakiś film?
- Znowu?...Wczoraj też oglądaliśmy
tv. Mam już dość telewizji.
- No tak racja. No to zaczekaj.
Włączę radio. Posłuchamy muzyki..... Usiądź na kanapie, zaraz
do ciebie przyjdę.
- Dobrze. Tylko włącz jaką fajną
nutkę.
Czekałam krótką chwilę. Nathan
włączył moją ulubioną piosenkę. Usiadł koło mnie na kanapie,
a ja oparłaś głowę o jego ramię. Czułam się jak w niebie.
Niczego więcej nie pragnęłam jak tylko być z nim.
- Nathalie.- powiedział Nath
- Tak?
- Zastań na noc.
- Nie. Nie mogę u ciebie nocować
każdego dnia. W ogóle jutro szkoła. No i moi rodzice będą źli. Nie chce się z nimi kłócić.
- Oj no weź. Nie daj się prosić.
Zadzwoń do nich i powiedz, że będziesz u mnie nocowała.
- Nathan nie mogę. Chciałabym na
prawdę. Ale dobrze wiesz, że nie mogę.
- Tego to tak naprawdę nie wiesz.
Skąd możesz wiedzieć co by powiedzieli twoi rodzice, skoro do
nich nie zadzwoniłaś?
- Zawsze musisz mieć na wszystko
odpowiedzieć?
- Yhmmmm – i pokiwał głową.
- No dobra...zadzwonię. Ale jak
będą na mnie źli, to będzie to twoja wina.
No cóż....Uległam propozycji
Nathana. Całe szczęście, że lekcje zaczynałam dopiero o 10.
Poszłam zadzwonić do rodziców. Bałam się tej rozmowy. Wolałam
zadzwonić do mamy, bo tata by sięna pewno nie zgodził.
- Hej mamo...Mam pytanie, a właściwie
prośbę, mogłabym zostać w Nathan na noc?…No po prostu, rano bym
przyjechała po książki i poszłabym do szkoły....Nathan bardzo
chciał, ja od samego początku mówiłam, że nie. No więc jak,
mogę?...No dobrze, dziękuje. Pa - rozłączyłam się.
I z powrotem usiadłam na kanapie obok
Nathana.
-Zgodzili się??
-No niestety....
-Szkoda...No to chodź odwiozę cię do
domu...
-No mi też jest szkoda.- Nathan wstał
z kanapy i podał mi rękę bym również mogła wstać, ale olałam
go....
-Oh, Nathan, Nathan
-No co? Coś nie tak zrobiłem? -ja
zaczęłam się śmiać, a on nie wiedział dlaczego. Jego mina
była bezcenna.
-Nabrałam cię...zostaje...
-Co?... ale jak to??
-Żartowałam, chciałam zobaczyć jak
będziesz walczył o to bym jednak została, a ty nic.
-Osz ty małpo jedna...- Natha usiadł
na mnie i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam piszczeć. Pewnie mnie
było słychać na całej ulicy.
-Nathan! Nie proszę... przestań.
Nathan. Przestań mnie łaskotać
-Nie. Zasłużyłaś sobie. Teraz
cierp.
-Ejj...To nie fair. Przestań – Moje
prośby były na marne. Im więcej krzyczałam on bardziej mnie
łaskotał. Jednak po pewnym czasie, chyba mu się to znudziło
-No w końcu zrozumiałeś co do ciebie
mówię.
-A skąd wiesz, że ja już skończyłem?
- no nie dłużej to ja już tak nie wytrzymam. Tylko Nathan miał
zupełnie co innego na myśli. Gdyż zaczął mnie całować. Nie
mógł tak od razu.
-Teraz lepiej?- zapytał
-O wiele- i znowu wbił się w moje
usta. Z czasem pocałunki stały się coraz bardziej zachłanne.
Nathan nie całował mnie już tylko w usta, ale również po szyi. Za
każdym razem po moim ciele przechodziły dreszcze. Nathan zaczął
ściągać moją bluzkę. Wiem do czego do mogło doprowadzić,
dlatego oderwałam się od niego
-Stało się coś? -zapytał Nathan
-Nic się nie stało. Po prostu...- nie
umiałam z siebie nic wykrztusić.
-Nie jesteś jeszcze gotowa, na taki
wielki krok?
-Tak.- przestałam mu patrzeć w oczy.
Zawstydziła mnie ta cała sytuacja.
-Ok. Rozumiem
-Nathan to nie znaczy, że...- nie
zdążyłam dokończyć zdania.
-Ok. Nie musisz mi się tłumaczyć.
Rozumiem.
Później nic nie mówiliśmy. Tylko
słuchaliśmy muzyki, wtuleni w siebie. Po jakiś 20 minutach ciszy
Nathan przerwał milczenie
- Skarbie, jeżeli chcesz to możesz
iść wziąć prysznic. Ręczniki są w górnej szafce
- O dziękuje. Kochany jesteś.
Tylko w czym ja będę spałą?
- Przyniosę Ci jakąś jedną z
moich koszulek? Ok?
- No dobrze.
Wstałam z kanapy i udałam się do
łazienki. Cały czas myślałam o tej niezręcznej sytuacji sprzed
30 min. Nie dawało mi to spokoju. Ale kąpiel dobrze mi zrobiła.
Wszystkie moje rozmyślania poszły w kąt. Gdy wyszłam z łazienki
i poszłam do salonu. Nathana w nim nie było. Pomyślałam, że
będzie w swoim pokoju. Poszłam na górę, jednak tam też go nie
było. Zaczęłam wołać po całym domu.
- Nathan!!! Gdzie jesteś?
- Tutaj jestem, na balkonie. Chodź
tu do mnie.
Po chwili znalazłam się przy
Nathanie. Balkon był bardzo duży. Na środku był wielki stół i
krzesła. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
- Wiesz kochanie – odezwał się
Nath – Ślicznie wyglądasz w tej mojej koszuli.
- Dobra, nie przesadzaj.....Wiesz?
Bardzo tu ładnie. Chciałabym mieć taki balkon u mnie w pokoju.
Wieczorami podziwiałabym gwiazdy. Uwielbiam patrzeć w niebo i
rozmyślać.
- No to teraz masz okazje.. nie jest
Ci zimno? Przyniosę Ci koc.
- Nie. Nie idź. Zostań tutaj. Nie
chce, aby ta chwila się skończyła. Jest tak pięknie. Ty.
Gwiazdy. Szum drzew. Nie chce tego stracić.
Byłam taka zadowolona. Ten widok.
Nathan. Zawsze marzyłam o takiej chwili. Nie wiedziałam , że to
się spełni. Bardzo długo siedzieliśmy na balkonie. Ja cały czas
na kolanach wtulona w Nathana. W końcu postanowiliśmy wrócić do
środka. Robiło się coraz zimniej. Poszliśmy do pokoju Nathana.
Nie dowierzałam, że spędzam u niego drugą noc z rzędu. Nath
włączył muzykę, a ja położyłam się do łózka. Po chwili
Nathan usiadł obok mnie.
- Dziękuje, że jesteś. Kocham Cie
Nathali. - powiedział Nath
Całując się zasnęliśmy wtuleni w
siebie.
Gdy obudziłam się rano, Nathana nie
było przy mnie. Wstałam, poszłam do łazienki, chwilkę później
zeszłam na dół do kuchni. Na stole było nagotowane śniadanie i
kartkę
Witaj Kochanie,
przepraszam, że nie zastałaś mnie w domu, ale z chłopakami
wczesnym rankiem musieliśmy być w studiu. Nie chciałem Cię
budzić tak słodko spałaś. Klucze masz na stoliku.
Twój Nathan;*
Było mi trochę smutno, że Natha mnie
było przy mnie gdy się obudziła, no ale trudno. Każdy ma
obowiązki. Było jakoś po 8, więc miałam jeszcze sporo czasu do
pierwszej lekcji. Gdyż zaczynałam o 10. Zjadłam śniadanie
przygotowane przez Nathana. Muszę przyznać, że było bardzo dobre.
Gdy zjadłam , pozmywałam naczynia, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam
z domu. Zamówiłam taxi. Za 13 min byłam już w domu. Musiałam
wziąć rzeczy potrzebne do szkoły. Dobrze, że wcześniej odrobiłam
pracę domową, teraz nie miałabym no to czasu. Rodziców nie było
w domu. Może to i lepiej, nie musiałam się im tłumaczyć , że
znowu zostałam na noc u Natha. Co innego przez telefon, a co innego
twarzą w twarz. Gdy wychodziłam z domu, było9.20. Postanowiłam ,
że pójdę dłuższą drogą do szkoły. Przez park. Do szkoły
weszłam równo z dzwonkiem. Do klasy weszłam ostatnia. Usiadłam na
swoim miejscu, obok Amy.
- Hej Nathalie. Co tam?
- Siemka. Wszystko w porządku,
dzięki.
- Nathalie, gdzie byłaś wczoraj?
- Jak to gdzie, Przecież byłaś ze
mną.
- Tak, ale później. Mówiłaś, że
Ci się strasznie śpieszy. Z tego wszystkiego zapomniałaś swojej
apaszki. Więc poszłam do Ciebie do domu, aby Ci ją oddać, ale
Ciebie tam nie było.
- Booo...- nie wiedziałam co mam
jej odpowiedzieć, ale klapa. A co jeśli nas widziała. I o
wszystkim się dowiedziała. Ona mi tego nie wybaczy. - Wiesz
postanowiłam, że się przejdę byłą taka śliczna pogoda...
Amy, rozumiesz to zadanie? Bo dla mnie jest to czarna magia.
-próbowałam zmienić temat rozmowy, jednak nie udało mi się Amy
mi nie wierzyła.
- Nathalie, nie zmieniaj tematu.
Gdzie byłaś?
- Przecież Ci mówię. I dziękuję,
że przyniosłaś mi moją apaszkę, Nie musiałaś, mogłaś mi ją
oddać w szkole.
- Wiesz myślałam, że jesteśmy
przyjaciółkami, i zawsze wszystko sobie mówimy, ale skora, nie,
to nie wiem czy naszą znajomość możemy nazwać przyjaźnią.
- O czy ty mówisz?? Przecież
zawsze Ci wszystko mówię.
- Wszystko? Czyżby....Czyli przez
przypadek zapomniałaś mi powiedzieć, że masz chłopaka...i jest
nim Nathan Sykes
Nastała cisza. Nie wiedziałam co mam
jej odpowiedzieć. Czyli jednak nas widziała. No to już po mnie.
Jak ja się jej wytłumaczę. Oh..to nie był najlepszy pomysł aby
spotykać się z Nathanem przed galerią.
- No dobrze. Masz racje...
Przepraszam...ale jak się dowiedziałaś? Widziałaś nas?
- Nie ważne jak, ważne, że się
dowiedziałam.
- Naprawdę tak bardzo Cię
przepraszam...Wiem, że powinnam Ci powiedzieć..ale...
Nie dokończyłam zdania, gdyż Amy
zeszła mi w słowa. Nie chciała mnie już słuchać. Z jednej
strony ją rozumiem...no bo jej nie powiedziałam...ale z
drugiej...Jak miałam jej powiedzieć o tym, że moim chłopakiem
jest... NATHAN SYKES.
Amy się strasznie na mnie wkurzyła,
za każdym razem gdy się do niej odzywałam , ignorowała mnie. Nie
wiedziałam co mam zrobić. Byłam zła na siebie, że nie
powiedziałam jej o Nathanie, ale nie pomyślałam, że może się
tak obrazić. Przez cały dzień się do mnie nie odzywała. Znowu
się pokłóciłyśmy, jednak tym razem przeze mnie. Gdy wróciłam
do domu, cały czas próbował się do niej dodzwonić. Ona nie
odbierała. Gdy odrobiłam lekcje, i się pouczyłam. Postanowiłam,
że pójdę do niej do domu, I wszystko jej opowiem. Tym razem nie
zamówiłam taksówki, ale poszłam na przystanek autobusowy. Całą
drogę rozmyślałam, jak jej powiem o Nathanie. Pół godziny
później byłam pod domem przyjaciółki. Chwilę postałam pod
domem. Strasznie się bałam. Nie wiedziałam czy będzie chciał ze
mną gadać. W końcu odważyłam się i nacisnęłam na dzwonek.
Drzwi otworzyła jej mama.
- Dzień Dobry. Jest Amy?
- Tak jest. Proszę, wejdź do
środka. Zaraz ją zawołam......Amy! Nathalie do Ciebie przyszłą.
- Nie chce z nią rozmawiać.
Powiedz jej żeby sobie poszła - usłyszałam jak woła do swojej
mamy.
Wiedział, że tak będzie, ja jednak
poprosiłam jej mamę czy mogłabym pójść do jej pokoju. Zgodziła
się. To była moja jedyna szansa aby jej wszystko wytłumaczyć.
Poszłam na górę do jej pokoju. Zapukałam w drzwi. Nikt nie
odpowiadał. Więc jeszcze raz zapukał, Znowu cisza. Postanowiłam
wejść do środka. Amy siedziała na kanapie, na uszach miała
słuchawki, Słuchał muzyki i zamyka się w sobie. Zawsze tak robi,
gdy jest zła, smutna. A to wszystko
przeze mnie.
- Amy – zaczęłam nieśmiało
rozmowę – możemy pogadać. Chciałbym Ci wszystko wytłumaczyć.
Proszę Cię.
- Mówiła, żebyś mnie zostawiła.
Nie interesuje mnie co wczoraj robiłaś. To Twoja sprawa. A teraz
jakbyś mogła mnie zostawić samą.
- Przepraszam Cię. Ja naprawdę
nie chciałam. Pozwól mi to wszystko wytłumaczyć. Proszę. Tylko
mnie wysłuchaj.- Amy długo nie odpowiadała, więc ja zaczęłam
jej opowiadać wszystko od początku
- ...I właśnie wczoraj spotkałam
się z Nathanem.
- To wszystko? Jeżeli tak to możesz
iść.
Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.
To nic nie dało. Wszystko jej powiedziałam, i przeprosiłam chyba z
milion razy, a ona mnie wyrzuciła z pokoju.
- Nadal jesteś zła na mnie?
- Wiesz, nie spodziewałam się że
nie powiesz mi o najważniejszym wydarzeniu w Twoim życiu. Może i
nie jestem zła, ale strasznie boli mnie to że tak wiele razy mnie
okłamałaś. A teraz proszę wyjdź z mojego pokoju. I nie dzwon do
mnie więcej. Jutro na lekcji nie przychodź do mnie. Usiądę sobie
z kimś innym. Z osobą która, będzie wobec mnie uczciwa.
- Ja naprawdę nie...przerwała mi
Amy
- proszę cię wyjdź stąd- wręcz
zaczęła krzyczeć.
- Przepraszam. -i wyszłam z jej
pokoju.
Wyszłam z jej domu. Byłam strasznie
przygnębiona. Szlochałam się po ulicach Londynu. Nie wiedziałam
co mam ze sobą zrobić. Zastanawiałam się czy Amy mi jeszcze
kiedyś wybaczy? Czy będziemy jeszcze najlepszymi przyjaciółkami.
Byłam zła na siebie. Jak mogłam ja tak oszukać. Płakałam przez
całą drogę powrotna. Gdy byłam w połowie drogi, dostałam sms.
Był on od Nathana. Pytał się jak mi minął dzień, co robiłam.
Ja nie miałam ochoty na opowiadanie mu jaki to mój dzień był
wspaniały. Odpisałam tylko, że przepraszam, że chce gadać na
temat dzisiejszego dnia i aby nie martwił się o mnie. Jutro mu
wszystko opowiem. Nathan odpisał tylko krótko. „ Ok. Kocham
Cię”.Aż zrobiło mi się miło na sercu. Na moment zapomniałam o
moim zmartwieniu. Wróciłam do domu. Moja mama zadręczała mnie
pytaniami. „Co się stało” Dlaczego płakałaś” i takie tam
inne. Miałam tego dosyć. Odpowiedziałam krótko. Pokłóciłam się
z Amy. Nie chce na ten temat więcej gadać. Moja mama mnie
zrozumiałam. Poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kakao. Ten napój
zawsze poprawia mi humor. Jednak tym razem nawet kakao nic nie dało.
Wzięłam swoje ulubione ciasteczka i poszłam do salonu. Włączyłam
tv i oglądam film. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Hej:) Kolejny rozdział... Dedykuje dla wszystkich czytających:) Tym razem trochę dłuższy niż zwykle. Zajął mi cztery strony A4. Ale się rozpisałam. Mam nadzieje, że się Wam spodoba. Bo ja jestem zadowolona z tego co napisałam (chyba pierwszy raz). Oki nie zanudzam dłużej. Mam nadzieję, że coraz więcej osób tutaj zerknie i przeczyta moje bazgroły. Komentujcie i obserwujcie. Do zobaczenia. Papa.;)
Joasia
sobota, 18 maja 2013
Rozdział 7 "Kolacja"
Rozdział VII
Gdy wyszłam przed galerie Nathana
jeszcze nie było. Musiałam poczekać kilka minut. Nathan [odjechał
swoim BMW. Wyszedł z auta na przywitanie. Nie byłam tym za bardzo
zadowolona. Bałam się że ktoś może nas zobaczyć. A konkretnie,
że Amy nas zobaczy. Na pewno by się wkurzyła, gdyby się o nas
dowiedziała. A nie chce, żeby się na mnie obraziła, czy coś.
Może nie zawsze między nami było dobrze, ale to jedyna
przyjaciółka jaką mama, której moge powiedzieć wszystkie swoje
zmartwienia.
- Witaj kochanie – przywitał się
Nathan i pocałował w policzek
- Hej. Słuchaj jedzmy stąd. Moja
przyjaciółka jeszcze nic o nas nie wiem. Nie chce aby się
dowiedziała. Nie chce jeszcze jej o nas mówić. Dzisiaj musiałam
jej pozmyślać dlaczego nie była m na wczorajszej imprezie.
- No dobrze jak chcesz. Ale wiesz,
że kiedyś będziesz musiała jej powiedzieć.
- Tak wiem. Może powiem jej w tym
tygodniu. Albo pójdziemy razem na impreze, to się poznacie. Ale
jak na razie to się tym nie martwię. Co dzisiaj robimy?
- Znaczy myślałem, że pójdziemy
do galerii, ale skoro nie chcesz to pójdziemy do restauracji coś
zjeść, co?
- No dobrze.
- A potem do mnie.
- Yyyy...To się jeszcze zobaczy.
Wsiedliśmy do samochodu. I
odjechaliśmy. Przez całą drogę do restauracji żartowaliśmy, i
głośno śpiewaliśmy. Ahh... lobię to ;) Gdy byliśmy już na
miejscu. Nathan otworzył mi drzwi bym mogła wyjść. Weszliśmy do
restauracji. Było bardzo ludzi, jednak udało nam się znaleźć
przytulne miejsce na zewnątrz. Był bardzo ciepły majowy wieczór.
Dużo osób nam się przyglądało, ale jakoś nie zwracałam na to
wielkiej uwagi.
- Nigdy nie byłam w tej
restauracji. Bardzo tu ładnie.
- Ja tu często przyjeżdżam.
- Pewnie przyprowadzałeś tu
wszystkie swoje dziewczyny.
- Wcale, że nie.
- Nie? Czyżby?
- Ohh...możemy zmienić temat...Co
zamawiasz?
- Czyli
jednak...Wiedziałam...Jeszcze nie wiem...muszę się zastanowić...-
chwilkę pózniej -Nathan?
- Tak?
- Tu jest strasznie drogo.
- No to co z tego?
- Nie stać mnie na takie
restauracje.
- Ale przecież ja płace.
- No to co z tego. Nie chce abyś
tyle płacił
- Niczym się nie przejmuj. Tylko
zamawiaj. To jedna z moich ulubionych restauracji. Więc proszę nie
rób mi przykrości.
- Nie miałam takiego zamiaru.
Po kilku minutach naradzania, podszedł
do nas kelner. Zamówiliśmy kurczaka z sałatka. Do tego lampkę
białego wina. Nathan co prawda nie pił, gdyż prowadził samochód,
ale ja nie zmarnowałam takiej okazji. Rozmawialiśmy na rożnie
tematy. Poruszyliśmy również temat wakacji. W końcu do końca
roku szkolnego pozostał jeszcze tylko miesiąc. Ohh...już nie mogę
się doczekać.
- Więc dasz się namówić na
wspólne wakacje?
- Nie wiem. Chciałabym,a le moi
rodzice... nie wiem czy mi pozwolą z Toba jechać.
- Nie będziemy sami. Pojedziemy
cała paczką. Cały zespól. Co roku tak robimy. Będzie fajnie.
- Na pewno. Ale wiesz jacy są moi
rodzice. Twierdzą, że nie powinnam jeszcze wyjeżdżać na wakacje
z chłopakiem. I tak uważają, że pozwalają mi za dużo. Przecież
jeszcze nie ukończyłam 18 lat.
- Do twoich urodzin został miesiąc
- Tak ja to wiem. Ty to wiesz. i oni
tez. Ale tacy już są. Nie martwmy się na zapas. Cieszmy się
chwilą. Co?
- Tak masz racje. A jak Ci idzie w
szkole? Koniec roku, dużo masz poprawek?
- Nawet nie tak dużo. Tylko mata mi
słabo idzie. A tak same piąteczki
- Zdolna dziewczynka.
- Hehehe. Wiesz tak sobie myślę,
że masz racje. Nie powinna okłamywać mojej najlepszej
przyjaciółki. Może powinnam was sobie przedstawić. Za tydzień
znowu organizowana jest impreza. Może się wybierzemy.
- To bardzo dobry pomysł.
-Tylko wiesz. Ona strasznie lubi
wasz zespól. Jak się dowie, że jesteś moim chłopakiem to ja nie
wiem czy to się dobrze skończy. Najchętniej nic bym jej ni
mówiła. Chciałabym, żeby zostało to w tajemnicy.
- Wiesz, że jeżeli nie chcesz jej
jeszcze mówić to nie musisz.
- Tak wiem, ale nie chce jej
okłamywać. Nie masz pojęcia tak się źle czułam gdy ją
okłamałam.
- Zrobisz, jak będziesz chciała.
Zamówiliśmy jeszcze deser. Lody
waniliowe i polewą czekoladową. Ymmm...Pychota. Dochodziła 10,
więc postanowiliśmy wracać. Nathan zaproponował, abym pojechał
do niego do domu. Wiedziałm , że to nie jest najlepszy pomysł.
Powinnam być już w domu, ale tak bardzo chciałam spędzić z nim
jeszcze chwilę czasu...Nathan bardzo nalegał więc się zgodziłam.
Wyszliśmy z restauracji, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do
Nathana....
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka wszystkim:) Jak tam?? Widzę, że znowu nikt tego nie czyta. Chyba powinnam przestac publikowac. No bo po co mam pisac, skoro nikt tego nie czyta. :( Smutno mi, że nikt tego nie czyta. Chociaż nie powinnam się dziwić, przeciez pisze beznadziejnie. No ale cóż. :(
Jeżeli to przeczytaliście to zostawcie po sobie komentarz. Dla Was to tylko kilka minut, a dla mnie uśmiech na twarzy:) I przepraszam, że taki krótki rozdział.
Komentujcie, obserwujcie.
Pozdrawiam;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)